EN

Marki znad Wisły

Znane od lat na polskim rynku rodzime marki sieciowe coraz częściej pojawiają się
na rynkach zagranicznych. Do liderów należą firmy odzieżowe, jednak coraz częściej swoje sklepy otwierają przedstawiciele innych branż

Najczęstszym kierunkiem ekspansji pozostaje Europa Wschodnia. Gros sklepów powstaje na Ukrainie, która przez polskich producentów nadal uważana jest za teren dziewiczy.
– To ogromny, czterdziestokilkumilionowy kraj o dużym potencjale rozwoju. Rynek ukraiński pod wieloma względami przypomina polski z końca lat dziewięćdziesiątych, jednak oceniamy, że Ukraina dogoni Polskę znacznie szybciej niż w ciągu 8 lat – mówi Maciej Dyjas, prezes grupy EM&F.
Obiecującym, choć droższym od ukraińskiego, jest także rynek rosyjski. W samej Moskwie działa ok. 200 galerii handlowych.
– Mimo, że koszty inwestycji w stolicy Rosji są wyższe nawet o 30-40 proc. w porównaniu z Warszawą, to – w perspektywie długoterminowej
– zainwestowany w Moskwie kapitał daje możliwość wielokrotnego zwrotu – mówi Renata Kusznierska, dyrektor Działu Powierzchni Handlowych w DTZ Polska.
Sprawdzony przyjaciel
Trudno zaistnieć na zagranicznym rynku bez dobrego lokalnego partnera. Zupełnie inaczej są traktowane firmy, których brand jest już rozpoznawalny na danym rynku, inaczej zaś te, o których nic nie wiadomo. Operatorzy centrów handlowych nie zawsze ufają polskim firmom i czasem trudno przekonać je do nawiązania współpracy. Do wyjątków należą np. niemieckie centra firmy ECE, która jest silnie wrośnięta w polski rynek, więc może ocenić wiarygodność potencjalnych najemców.
Często brak partnera handlowego w danym kraju wyklucza otworzenie sklepu
z bardzo prozaicznych powodów – na przykład na rynku rosyjskim działalność handlową może prowadzić jedynie obywatel tego kraju.
– Rynek wschodni jest rynkiem bardzo trudnym. Na Ukrainie czy w Rosji nie ma mowy o otwieraniu sklepów bez dobrych, zaufanych partnerów. Natomiast Białoruś jeszcze przez wiele lat będzie „dzikim krajem”, w którym bez problemów nie da się nic załatwić – potwierdza Wojciech Fedorowicz, dyrektor ds. eksportu w Gino Rossi.

Bezpieczny partner
Część polskich producentów nie chce ryzykować i zamiast salonów firmowych rozbudowuje zagraniczną sieć franczyzową. Firma Artman, właściciel młodzieżowej marki House, postawiła właśnie na franczyzę.
– Mamy 36 sklepów tego typu m.in. w Austrii, Rosji, Estonii oraz na Litwie, Łotwie, Słowacji i Ukrainie. Daje to w sumie 6,5 tys. mkw. powierzchni handlowej – wylicza Jan Pilch, wiceprezes firmy Artman.
Również polska marka Quiosqe, działająca na rynkach włoskim, białoruskim, rosyjskim i ukraińskim, opiera się na sieci franczyzowej.

Zabawki w Smyku,
a książki w Empik-u
Grupie EM&F nie wystarcza już silna pozycja sklepów Empik oraz Smyk w Polsce. Przyszedł czas na podbój naszych wschodnich sąsiadów. Za ponad 11 mln zł grupa przejęła pakiety kontrolne w dwóch ukraińskich spółkach zajmujących się sprzedażą detaliczną. EM&F nabyła 65 proc. akcji spółki Bukva,  właściciela 27 księgarni na Ukrainie, kupiła również pakiet kontrolny  ukraińskiej spółki zajmującej się handlem detalicznym, należącej do grupy Kirilla Levina. Spółka ta prowadzi w Kijowie dwa sklepy z produktami dla dzieci pod nazwą „Kinderland”. Polski inwestor będzie sukcesywnie adaptować przejęte sklepy, aby ujednolicić całą sieć i uczynić ją rozpoznawalną na tamtejszym rynku.
– Na koniec przyszłego roku powinniśmy mieć przynajmniej po trzy nowe duże Smyki oraz duże Empiki na Ukrainie – potwierdza Maciej Dyjas.
Sklepy te będą bliźniaczo podobne do istniejących na polskim rynku.
– Format sklepów i model asortymentowy będzie wzorowany na polskim. Wiele produktów do ukraińskich placówek będziemy kupować centralnie, jednak oczywiste jest, że część asortymentu (np.
– w przypadku Empiku
– książki i gazety) będzie pozyskiwana lokalnie – dodaje Katarzyna Górecka, dyrektor ds. komunikacji EM&F. 

Pionier z Polski
Zdecydowanym liderem międzynarodowej ekspansji jest firma LPP, właściciel popularnych w kraju marek Reserved, CroppTown oraz Henderson. Gdańska spółka ma już ponad 70 sklepów Reserved oraz 12 sklepów Cropp Town poza granicami kraju. Salony tej firmy, jak większość salonów polskich marek za granicą, znajdują się raczej w dużych europejskich miastach i zazwyczaj w centrach handlowych. LPP prowadzi swoje placówki sprzedaży w Estonii, Czechach, Rosji, na Łotwie, Litwie i Słowacji, a także 5 sklepów na Węgrzech. Spółka planuje dalszą rozbudowę swej zagranicznej sieci.
– W ostatnim czasie obserwujemy bardzo dynamiczny rozwój spółki LPP, szczególnie na Ukrainie i w Rosji. W 2006 roku LPP zapowiada otwarcie 40 nowych punktów handlowych za granicą (22 – Reserved, 18 – CroppTown), z czego połowę w Rosji – mówi Renata Kusznierska z DTZ.

Kierunek zachód
Wiele polskich firm obiera jednak kierunek zachodni. Atrakcyjny wydaje się szczególnie rynek niemiecki, często traktowany jako pierwszy etap ekspansji na kolejne kraje zachodnie.
– Polskie firmy rozpoczynają penetrację rynku naszych zachodnich sąsiadów od Berlina mając na uwadze korzystny poziom czynszów (w porównaniu do innych europejskich stolic) oraz niewielką odległość od polskiej granicy (zaledwie 70 km). Szczególnie popularnym miejscem sprzedaży dla polskich firm odzieżowych  jest berlińskie centrum handlowe ECE – Center. Na 150 punktów sprzedaży w tym centrum aż cztery reprezentują polskich producentów – mówi Renata Kusznierska
Na sklepy w Niemczech zdecydowała się już produkująca galanterię skórzaną oraz obuwie firma Gino Rossi, która za granicą prowadzi 90 sklepów, w tym kilkanaście właśnie
u naszych niemieckich sąsiadów. Firma zamierza utworzyć w sumie ok. 100 sklepów na terenie Niemiec w ciągu kolejnych 10 lat.
– Nie mamy kompleksów wchodząc na zagraniczne rynki. Trafiamy w lukę, jaka jest na rynkach zachodnich. Tworzymy małe sklepy z profesjonalnymi usługami dla klientów, a takie na zachodzie są bardzo drogie i konkurencyjne. Jesteśmy zainteresowani nie tylko niemieckim rynkiem – prowadzimy negocjacje na Węgrzech i w Austrii. Interesuje nas też to, co dzieje się w Szwecji oraz Norwegii. Jednak dziś priorytetem firmy jest zbudowanie silnej sieci sprzedażowej na rynku niemieckim. – zapowiada Wojciech Fedorowicz
z Gino Rossi.
Nie tylko jego firma docenia niemiecki rynek. Swoje sklepy otworzyły tu m.in. Diverse, Bytom czy Tatuum.
Czy polskie marki zawładną sąsiednimi rynkami? Czas pokaże. Z pewnością nie będzie to jednak łatwy i szybki proces. Priorytetem dla polskich przedsiębiorców stanie się budowanie świadomości marek, aby były one rozpoznawalne na zagranicznych rynkach. Kiedy to osiągną, będą mogli myśleć o podboju Europy, a może i innych kontynentów.   
Zuzanna Wiak

Kategorie