Nie-poprawna młodość
Niech żyje bal, bo to życie to bal jest nad bale. Orkiestra gra, drugi raz nie zaproszą nas wcale... Może zresztą i zaproszą, ale na pewno nie w tym roku, bo karnawał skończył się prawie zaraz potem jak się zaczął. A ponieważ, w czasach zakazanych zabaw hucznych się nie urządza to przez jakiś czas musimy zapomnieć o tanecznych parkietach. I chociaż Warszawa to nie Rio de Janeiro, a pracownicy firm nieruchomościowych to nie członkowie szkół samby, bawić też się umieją. Ma to pewnie jakiś związek z tym, że podobnie jak większość polskich nieruchomości komercyjnych są jeszcze młodzi. I tu pewien paradoks. Choć nieruchomości z zasady tworzone są na lata, trudno byłoby stwierdzić, że są jak wino: im starsze, tym lepsze. Ostatnio w Warszawie najlepsze okazują się budynki bardzo młode, zwłaszcza takie, które jeszcze nie przyszły na świat. W takich budynkach biura najchętniej wynajmują międzynarodowi konsultanci albo zagraniczni ubezpieczyciele. Ale konsultantów można zrozumieć: młodość mają nawet zapisaną w swojej nazwie. Firma ubezpieczeniowa też wie co robi: nieistniejący budynek nie spłonie, nie zawali się, nie grozi mu atak terrorystyczny. Nie ma ryzyka wypłaty odszkodowań. To, że na swoją siedzibę wybrali wirtualne na razie biura przyprawiło paru deweloperów o całkiem realny ból głowy. No, ale ból głowy w karnawale nie jest niczym wyjątkowym. Ani tańców, ani wina, ani młodości nie brakowało na karnawałowym spotkaniu agentów w Warsaw Corporate Center. Być może zabrakło tylko trochę dobrego smaku: amerykańska firma chciała bawić agentów w amerykańskim stylu, ale przecież nasi przyjaciele zza Atlantyku wymyślili parę innych rzeczy poza króliczkami playboya. Skoro jednak w WCC świetnie bawiły się także panie, to pewnie ja jestem po prostu przewrażliwiony. Ale podobno polityczną poprawność także wymyślono w biurowcach Manhattanu.
Michał Stąporek