Wyjście awaryjne
Niezależnie od tego, kto spowodował zanieczyszczenie, obowiązek
rekultywacji terenu w większości przypadków spoczywa na barkach jego właściciela
lub użytkownika wieczystego. Istnieją jednak możliwości uniknięcia lub
ograniczenia tej odpowiedzialności. Wynikają one z przejściowych przepisów
administracyjno-prawnych
Skażenie gruntu może pozostawać ukryte i migrować wraz z
wodami gruntowymi do sąsiednich nieruchomości przez dziesiątki lat.
Zanieczyszczone obszary często zmieniają właściciela, trafiając do nieświadomych
niczego nabywców. Wiadomo, że skala problemu w Polsce jest duża, lecz
stosunkowo mało zbadana. Dla porównania, liczbę zanieczyszczonych działek na
terenie byłej NRD, szacuje się na ok. 60 tysięcy.
Koszty rekultywacji zanieczyszczonego gruntu są wysokie, np. cena za
oczyszczenie kilkuset metrów kwadratowych ziemi skażonej ,tylko" ponad
100 litrami substancji ropopochodnych może sięgnąć kilkuset tysięcy złotych.
W praktyce zanieczyszczone powierzchnie są nieporównywalnie większe.
Kto odpowiada za rekultywację?
Prawo ochrony środowiska z 27 kwietnia 2001 r. wprowadziło w Polsce zasadę, iż
za rekultywację zanieczyszczonego gruntu odpowiada w pierwszej kolejności tzw.
władający powierzchnią ziemi, czyli właściciel, użytkownik wieczysty, a w
niektórych przypadkach dzierżawca. Wzorując się na rozwiązaniach
stosowanych
w USA i większości krajów Unii Europejskiej, zrezygnowano ze ścigania sprawców
zanieczyszczeń sprzed lat, bowiem często już nie istnieją (np. spółki),
albo są niewypłacalni.
Do października 2002 r. przepisy nakładające obowiązek rekultywacji na władających
powierzchnią były niekompletne. Nie było wiadomo jakie stężenie
zanieczyszczeń jest dozwolone. Sytuację tą radykalnie zmieniło rozporządzenie
Ministra Środowiska w sprawie standardów jakości ziemi. Nowe przepisy
ustanowiły trzy rodzaje gruntów, dla których określono maksymalny
dopuszczalny poziom zanieczyszczeń. Grupa A obejmie grunty szczególnie
chronione (np. parki narodowe), grupa B to m.in. użytki rolne, lasy oraz grunty
zabudowane i zurbanizowane. Natomiast grupa C to tereny przemysłowe,
komunikacyjne oraz kopalnie. W załączniku do rozporządzenia określono
maksymalne stężenia około pięćdziesięciu substancji. Ziemię uznaje się
za zanieczyszczoną, jeżeli stężenie co najmniej jednej
z tych substancji przekracza dopuszczalną wartość.
Czy obowiązek rekultywacji będzie w rzeczywistości
egzekwowany?
Przede wszystkim służby ochrony środowiska powinny zidentyfikować
zanieczyszczone obszary. To jednak może zająć sporo czasu. Tymczasem już
teraz egzekwowanie wspomnianych przepisów ma miejsce, kiedy o zanieczyszczeniu
dowiadują się właściciele sąsiednich nieruchomości. Powiadamiają oni o
tym odpowiednie organy administracji. Podobne, kroki mogą podjąć organizacje
ekologiczne.
Po otrzymaniu wiadomości o zanieczyszczonym gruncie administracja ma
obowiązek wydać nakaz rekultywacji. Jeżeli właściciel działki nie wywiąże
się ze zobowiązania, wówczas starosta oczyszcza teren zatrudniając
wyspecjalizowane firmy. Koszty całej operacji są ściągane od właściciela w
trybie egzekucji należności podatkowych.
Jeżeli nie spowodowałem zanieczyszczenia, czy mogę
odpowiadać za rekultywację?
Odpowiedź brzmi tak. Obowiązek rekultywacji ciąży na aktualnym właścicielu
i nie podlega przedawnieniu, dopóki dana osoba nim pozostaje. W najtrudniejszej
sytuacji znalazły się więc osoby, które władają wcześniej
zanieczyszczonym gruntem. Istnieją jednak możliwości uniknięcia lub
ograniczenia odpowiedzialności za rekultywację, które wynikają z przepisów
administracyjno prawnych. W uproszczeniu można je sprowadzić do trzech zasad:
-osoba, która nabyła zanieczyszczony grunt do 1 października 2001 r. włącznie,
nie będzie odpowiadać za zanieczyszczenie spowodowane przed tą datą przez
inne podmioty. Warunkiem jest zgłoszenie zanieczyszczenia staroście do 30
czerwca 2004 r. Jeżeli takie zgłoszenie nie zostanie odrzucone w przeciągu
roku, władający będzie wolny od odpowiedzialności
-władający powierzchnią ziemi (również nabywca po 1 października 2001 r.)
może uniknąć odpowiedzialności, jeśli udowodni, że grunt został
zanieczyszczony przez kogoś innego, ale gdy miało to miejsce już po nabyciu
przez niego nieruchomości njeżeli osoba zobowiązana do rekultywacji udowodni,
że zanieczyszczenie nieruchomości nastąpiło przed 1 września 1980 r., obowiązek
rekultywacji może być ograniczony do przeprowadzenia działań, które wykluczą
zagrożenie życia lub zdrowia ludzi bądź powstanie innych szkód, oraz możliwość
rozprzestrzeniania się zanieczyszczenia.
Oprócz wyżej opisanych procedur, istnieje również możliwość dochodzenia
odszkodowania od sprzedawcy gruntu, lub osoby, która spowodowała
zanieczyszczenie na zasadach prawa cywilnego. Nie chroni to jednak władającego
przed obowiązkiem rekultywacji egzekwowanym przez organy administracji.
Procedury związane z odpowiedzialnością za zanieczyszczony grunt są czasochłonne
i nie obędą się bez pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Wymagają bowiem
analizy technicznej i prawnej (np. badania laboratoryjne, ustalenie kręgu osób
odpowiedzialnych, czynności przed organami administracji). Biorąc pod uwagę,
że ustawa zobowiązuje do zgłoszenia zanieczyszczenia do 30 czerwca 2004 r.,
dla wielu władających zanieczyszczonym gruntem to już ostatni moment, aby
rozpocząć stosowne działania.
Jeżeli planujesz nabycie gruntu, który może być
zanieczyszczony...
Nabywcy nieruchomości stanowią inną grupę zagrożonych osób. Warto zwrócić
uwagę, że wyżej wymienione przepisy ograniczają ochronę osób, które kupiły
zanieczyszczone grunty po 1 października 2001 r. (data wejścia w życie Prawa
ochrony środowiska). W ten sposób ustawodawca przeniósł ciężar monitoringu
stanu gruntów na uczestników obrotu nieruchomościami. Jeżeli ktoś
nieopatrznie kupi zanieczyszczony grunt - odpowiada za jego rekultywację.
Dlatego też każda transakcja dotycząca ziemi, która może być
zanieczyszczona, powinna być poprzedzona profesjonalnym badaniem. Jego zadaniem
jest wykrycie zanieczyszczenia lub przynajmniej oszacowanie ryzyka wystąpienia
zanieczyszczenia.
Dla oceny sytuacji niezbędny jest również audyt prawny obejmujący analizę
umów, ksiąg wieczystych i wszelkich dokumentów pozwalających na ustalenie
historii nieruchomości. Należy w szczególności zbadać umowy zawarte przez
sprzedającego pod kątem uregulowania kwestii odpowiedzialności. Przydatna
bywa także wiedza na temat toczących się postępowań administracyjnych.
W przypadku wykrycia zanieczyszczenia oferowanej na sprzedaż nieruchomości,
nie wystarczą obietnice, że sprzedający dokona rekultywacji już po
przeniesieniu własności. Z chwilą nabycia gruntu to kupujący staje się
odpowiedzialny za jego rekultywację.
Rozwiązaniem w takiej sytuacji jest zgłoszenie zanieczyszczonego gruntu przez
sprzedającego staroście jeszcze przed transakcją, chociaż krok taki nie
zawsze wykluczy całkowicie odpowiedzialność nabywcy. Może się bowiem zdarzyć,
że wydana decyzja starosty nie obejmie całego zakresu rekultywacji, która później
okaże się konieczna i obciąży nabywcę. Nie należy więc rezygnować z
zabezpieczeń umownych.
Przy nabywaniu zanieczyszczonego (lub potencjalnie zanieczyszczonego) gruntu,
niezbędne jest umowne uregulowanie zakresu odpowiedzialności stron. Pomoc
prawników polega więc nie tylko na badaniu stanu prawnego nabywanych
nieruchomości, ale również na negocjowaniu stosownych oświadczeń stron oraz
klauzul kontraktowych. Przykładowo, nabywca gruntu może domagać się od
zbywcy deklaracji, że grunt nie posiada ukrytego zanieczyszczenia. Może również
uzyskać klauzule umowne, w których sprzedający zobowiązuje się zwrócić
nabywcy koszty ewentualnej rekultywacji, o ile taka w przyszłości byłaby
wymagana.
Zanim zostaniesz dobroczyńcą środowiska naturalnego...
Omawiane wyżej problemy nie stanowią rozważań teoretycznych. Dotyczą
znacznej części nieruchomości wykorzystywanych w przeszłości na cele
przemysłowe. Transakcje obejmujące tego typu działki zawierają element
ryzyka, które powinno być brane pod uwagę przede wszystkim przez nabywcę,
ale także przez instytucje kredytujące transakcję i szukające zabezpieczenia
kredytu na takich nieruchomościach. Tymczasem zdarzają się sytuacje, gdy
jedna ze stron doskonale zdaje sobie
z problemu i pozbywa się zanieczyszczonej nieruchomości, zaś druga w ogóle
nie bierze tego rodzaju ryzyka pod uwagę. Może to doprowadzić do nieświadomego
przejęcia odpowiedzialności za kosztowne procesy oczyszczania terenu, które z
biegiem lat zostaną wyegzekwowane. Niewątpliwie będzie to korzystne dla środowiska
naturalnego, ale niekoniecznie dla podmiotu, który zmuszony będzie do
sfinansowania rekultywacji.
Bartosz Clemenz
Autor jest prawnikiem w kancelarii prawnej Salans D. Oleszczuk