Narodziny hybrydy
HoteleHostele: zwykle mają niezależnych właścicieli i oferują różny poziom jakości – od bardzo podstawowego zakwaterowania do standardu zbliżonego do hotelu budżetowego. Wydaje się, że ten segment rynku hotelarskiego nie interesuje największych graczy, że nie widzą w nim potencjału. Ale to się może zmienić. Spójrzmy na raport opracowany przez HVS Global Hospitality Services, agencję doradztwa dla sektora hotelowego – można tam natknąć się na znaczącą informację. Chodzi o przejęcie przez brytyjskie biuro podróży Cox & Kings drugiego co do wielkości operatora hosteli w Europie, niemieckiej spółki Meininger. Cel? Zbudowanie międzynarodowej grupy hotelowo-hostelowej. Rośnie bowiem zapotrzebowanie na nowy produkt: hybrydę łączącą cechy hotelu i hostelu. Nazwano ją ho[s]tel. Jest to po prostu hostel, który dodatkowo oferuje wiele udogodnień charakterystycznych dla klasycznego hotelu: łazienki w pokojach, wyposażonych w telewizory, i kuchnie.
Wielkie oczekiwania
Pierwsze sieci łączące cechy hosteli i tradycyjnych niskobudżetowych hoteli pojawiły się ok. 15 lat temu. Jednak dopiero w ostatniej dekadzie, gdy na scenę wkroczyli tacy operatorzy, jak A&O czy Generator, na dobre ruszyło zainteresowanie tego rodzaju produktem. Co ciekawe, spowolnienie gospodarcze przyspieszyło rozwój tego sektora – z jednej strony ludzie zaciskają pasa i poszukują tanich noclegów, z drugiej – rozkwit tanich linii lotniczych przyczynił się do znaczącego wzrostu liczby zagranicznych wycieczek szkolnych, które wybierają właśnie głównie hostele. Tym, co nadal odróżnia tradycyjne hostele od hoteli budżetowych jest fakt, że większość oferowanych w nich pokoi to wieloosobowe sale, a nie typowe pokoje dwuosobowe. To dlatego przychód w przypadku hosteli nie jest liczony w przeliczeniu na dostępny pokój (RevPAR), lecz w przeliczeniu na dostępne łóżko (RevPAB).
Harry Douglass, starszy wspólnik w londyńskim biurze HVS, zauważa, że głównym motorem napędzającym rozwój ho[s]teli są rosnące oczekiwania dotyczące jakości zakwaterowania. – Popyt na tego typu obiekty generowany jest przez grupy studentów, które dostrzegają, że ani hotele budżetowe, ani tradycyjne hostele nie są w stanie przyjmować większych grup. Widoczne jest to szczególnie w Europie Środkowej. Kolejnym czynnikiem napędzającym rozwój nowego sektora jest rosnąca liczba tanich linii lotniczych – wylicza Harry Douglass. Jednak stosunkowo niższy koszt podróży, w porównaniu z sytuacją sprzed kilku lat, nie oznacza automatycznie, że goście będą dysponowali taką samą ilością gotówki do wydania, jak inne grupy podróżnych. Stąd rosnąca grupa klientów szukających tanich, ale jednocześnie przyzwoitych noclegów. – Istotne jest stworzenie komfortowego i wygodnego środowiska. Tradycyjne hostele nie oferują posiłków i napojów, tak jak robią to hotele. To dlatego ten nowy koncept powinien zaoferować lepszą obsługę – podsumowuje Harry Douglass.
Polski rynek nadal młody
Rynek hosteli w Polsce nadal jest w powijakach. – Nie znajdziemy tu dużych graczy, a hostele są zwykle prowadzone przez osoby, które mają niewielki kapitał – zauważa Krzysztof Godek, właściciel sieci Three Kafka, posiadającej trzy hostele w Krakowie. Oferują one łącznie prawie 200 miejsc noclegowych, co oznacza, że obok Dizzy Daisy (pięć hosteli), Twój Hostel (trzy), Moon Hostel (trzy) oraz Nathan’s Villa (trzy, w tym jeden otwarty tylko sezonowo), jest to jedna z największych sieci hosteli w kraju. – Polski rynek hosteli jest bardzo młody i potrzebuje jeszcze kilku lat, aby dorosnąć – zauważa Janusz Mitulski, partner w zespole doradztwa hotelowego w Horwath HTL oraz wiceprezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Główną siłą napędzającą rynek hosteli w Polsce są turyści zagraniczni. A ci zaczęli licznie przyjeżdżać do Polski dopiero około 2004 roku, czyli wraz z wejściem na polski rynek tanich linii lotniczych. Aby zaspokoić ich potrzeby, kilka lat temu w centrach polskich miast zaczęły pojawiać się małe prywatne hostele, które przyciągają turystów głównie dzięki dobrej lokalizacji i przyjaznej atmosferze. Niebagatelne znaczenie ma też personel mówiący po angielsku oraz stosunkowo niskie ceny noclegów. Co ważne, próg wejścia do tego biznesu był zawsze dla przedsiębiorców niewielki. Zwykle wystarcza nieduża pożyczka bankowa, którą przeznacza się na wynajem i remont obiektu oraz zakup podstawowych mebli. – W tym biznesie czasem wystarczy apartament o powierzchni 100-150 mkw. w starym budynku w centrum miasta. Na rynku dostępnych jest mnóstwo takich lokali – wyjaśnia Krzysztof Godek. Konkurencja na polskim rynku hosteli jest dość intensywna. W Krakowie działa ponad sto takich obiektów. W Warszawie i Wrocławiu wiele nowych hosteli pojawiło się przed Euro 2012, jednak część z nich boryka się z trudnościami. – Jeśli nie poprawią standardu, to przestaną istnieć – zauważa Edyta Cieślińska, manager hostelu Moon we Wrocławiu, należącego do niewielkiej sieci (dwa kolejne znajdują się w w Krakowie i Warszawie). W ostatnich latach sieć zamknęła dwa hostele o niższym standardzie w Krakowie, a w ich miejsce otworzyła jeden, w którym wszystkie pokoje mają własne łazienki. Edyta Cieślińska przyznaje, że dla sieci była to znacząca inwestycja. Pozwoliła jej jednak na przetrwanie i wypozycjonowanie się w wyższym segmencie rynku. – Wielu potencjalnych gości odrzuca możliwość zakwaterowania, gdy dowiaduje się, że łazienki są wspólne – mówi Edyta Cieślińska.
Hybrydy mają potencjał
Specjaliści podkreślają, że również w Polsce nastąpi rozwój obiektów łączących cechy hostelu i hotelu. – W Europie Zachodniej następuje rozwój hoteli budżetowych oraz ultrabudżetowych, które w pewnych obszarach pokrywają się z hostelami. W Polsce również, w niedalekiej przyszłości, powinny pojawić się takie obiekty – przewiduje Janusz Mitulski. Podwyższenie standardu może nastąpić w wyniku pojawienia się dużych operatorów międzynarodowych. Podobne zjawisko jest już widoczne na rynku hotelowym. – Sieci wprowadzają wyższe standardy. Jest to często istotna różnica między nimi a hotelami nienależącymi do sieci – twierdzi Janusz Mitulski.
Nieco wyższa jakość, a jednocześnie pozostanie w klasyfikacji jako „hostel” i utrzymanie stosunkowo niskich cen może także przemawiać do klientów, którzy w czasie gospodarczego spowolnienia stają się bardziej oszczędni. – Klienci rzeczywiście szukają tańszych ofert, co powinno być korzystne dla hosteli. Już widać, że z hosteli coraz częściej korzystają także firmy – mówi Krzysztof Godek.
Czy zatem Polska może stać się podatnym gruntem dla rozwoju markowych hosteli? – W kluczowych miastach Polski, takich jak Warszawa czy Kraków, na pewno pojawią się uznane marki – twierdzi Harry Douglass z HVS Global Hospitality Services. Czy to oznacza, że duzi operatorzy będą kupować istniejące obiekty i sieci? – W dużej mierze będzie to uzależnione od tego, czy obiekty te będą miały odpowiednią powierzchnię i czy ich adaptacja będzie korzystna z ekonomicznego punktu widzenia – uważa Harry Douglass. Podkreśla jednak, że w niedalekiej przyszłości należy się raczej spodziewać, że na rynku pojawią się duzi gracze, którzy wejdą z ofertą ho[s]telową. – Ostatecznie nie można ignorować zjawiska ekonomii skali – im większy jesteś, tym niższe są twoje koszty operacyjne i wyższy zysk. Dlatego strategiczny rozwój tej koncepcji ma sens. Trzeba też pamiętać, że rozpoznawalność marki także prowadzi do wzrostu liczby rezerwacji – podsumowuje Harry Douglass.