Wszyscy stoją na baczność, ulice posprzątane, ze śmietników nie wypadają śmieci, wszystko zielone i piękne. Przez ostatnie 25 lat Warszawa zmieniła się nie do poznania. Z obskurnego, postkomunistycznego miasta stała się tętniącą życiem metropolią. Pamiętam, jak w 1992 roku w stolicy pojawił się pierwszy McDonald’s. Trudno dziś uwierzyć, że na jego otwarciu bawiły się takie osobistości, jak Agnieszka Osiecka czy Jacek Kuroń. No cóż, wschodzący kapitalizm był nie lada wydarzeniem. Gdy pierwszy raz przekroczyłam progi Sezamu, żeby przekonać się, jak smakuje ten zachodni wynalazek i tak najważniejszy był dla mnie kolorowy balon, który dostałam od klowna. Wtedy każda kolorowa rzecz, która się pojawiała wzbudzała sensację i zachwyt. Brakowało nam koloru na ulicach i w życiu. Czasem myślę, że dziś zupełnie już nie pamiętamy, jak było źle. Wielu z nas gloryfikuje tamten czas i narzeka na dzisiejszą rzeczywistość. Wkurza mnie kol