Pomysły na ścisk
Zagięta stronaPodczas zeszłorocznych wakacji miałem szczęście trafić na cichą grecką wysepkę na Morzu Jońskim. Urokliwe zatoczki, wspaniała plaża, gorące morze i leniwe popołudnia w cieniu oliwnych drzew. Miejsce piękne, lecz – paradoksalnie – przez większą część roku świecące pustkami. Jeszcze przed dwoma czy trzema pokoleniami w tym urokliwym zakątku świata była szkoła podstawowa, w której uczyło się dziewięćdziesięcioro uczniów. Dziś jest zamknięta, bo na wyspie nie mieszka już ani jedno dziecko. Młodzież widuje się raz w roku, gdy przyjeżdża na wakacje. – Kiedyś było nas kilkaset. Wystarczyło, że mieliśmy co jeść, i że był dach nad głową. Dziś jednak wszyscy mają większe wymagania. Chcą lepszych szkół, teatrów, miejskich rozrywek i wielu udogodnień, na które trzeba jeszcze zarobić, a tu pracy jak na lekarstwo – wyjaśniła przyczyny emigracji starsza mieszkanka, jedna z nielicznych, które pozostały na wyspie. Ile jest takich miejsc na świecie? Wiele. Według danych World Health Organisation przyrost miejskiej populacji wynosi średnio ok. 1,8 proc. na rok. Już teraz ponad połowa ludzi mieszka w miastach, mimo że jeszcze pięćdziesiąt lat temu była to zaledwie jedna trzecia.
Jak te zmiany wpłyną na sposób, w jaki mieszkamy? Otóż według Marcusa Engmana, głównego projektanta firmy IKEA, już za pięć lat (czyli w 2020 roku) zarysują się pod tym względem istotne zmiany. Po pierwsze, zamieszkując coraz gęściej zaludnione tereny miejskie, będziemy statystycznie zajmowali coraz mniejsze lokale i na ten trend właśnie reagują projektanci mebli. Sama IKEA uruchomiła w zeszłym roku specjalną linię przystosowaną do małych mieszkań. Jak tłumaczy Marcus Engman, niewykluczone, że stołek stanie się jednym z najważniejszych mebli, bo może pełnić wiele funkcji: być siedziskiem, stolikiem nocnym lub kawowym, podestem, a do tego bez problemu można kilka odłożyć na bok, składając je jeden na drugim jak foremki.
Czasy, gdy zwalista kanapa służąca do siedzenia przed telewizorem była królową salonu odejdą w przeszłość. IKEA zresztą nie odkrywa tu Ameryki, bo meble hybrydowe, pełniące wiele funkcji od kilku lat cieszą się rosnącym zainteresowaniem. Sofa, która za jednym pociągnięciem ręki zmienia się w łóżko – i to nie zwyczajne, ale piętrowe (!) – jest na razie tylko dziwolągiem udostępnianym przez internautów na Facebooku, ale już wkrótce może zagościć w naszych salonach. Łóżko, które chowa się w ścianie, z dodatkową funkcją w postaci zintegrowanego z nim rozkładanego biurka i półek na książki. Ruchome ściany pozwalające z pokoju dziennego w mgnieniu oka zrobić dwie sypialnie. Mieszkania rozkładają się i składają jak szwajcarskie scyzoryki, w zależności od tego, jakie funkcje są nam w danym momencie potrzebne.
Architekt Gary Chang w swoim ekskluzywnym małym apartamencie w Hongkongu ma nawet wannę z jacuzzi. Ale kiedy chce iść spać, musi przykryć ją łóżkiem, które na sprężynach wysuwa się ze ściany. Nie dziwne zresztą, że to właśnie tam wymyślono to rozwiązanie, bo Hongkong jest dziś mekką mikromieszkań. W zeszłym roku jeden z deweloperów miał w ofercie lokale w wysokim standardzie w rozmiarach 15-18 mkw. Mieszkania sprzedały się na pniu, część kupiono nawet bez oglądania. Trudno się dziwić, bo ceny nieruchomości w Hongkongu wzrosły w ciągu ostatnich 12 lat o 300 proc. Nie kupisz teraz, za rok zapłacisz znacznie więcej. Ale nie tylko w Hongkongu na czoło wysuwa się aspekt ekonomiczny. W Nowym Jorku niedawno przy współfinansowaniu miasta zaplanowano 55 lokali o powierzchni od 24 do 33 mkw. w nowym bloku na Manhattanie, choć jeszcze niedawno tego rodzaju koncept byłby nie do pomyślenia. Czy ten trend szukania coraz bardziej dostępnych finansowo rozwiązań w coraz gęściej zamieszkałych metropoliach trafi także do nas? Mam nadzieję, że nie. Gdyby jednak tak się stało, z góry polecam tę małą wyspę na Morzu Jońskim, gdzie co prawda zupełnie nie ma co robić, ale za to meble hybrydowe zapewne nigdy nikomu nie będą potrzebne.