Myśleli, że pozbędą się tych Europejczyków, a tymczasem stali się pośmiewiskiem całego świata. Ich niedorzeczny, nadęty szowinizm, widoczny jeszcze kilka godzin wcześniej, przerodził się w pełną niepokoju introspekcję i wzajemne obwinianie się. W czasie konferencji prasowej, która odbyła się tuż po tym, gdy wynik stał się znany, ich lider – który stał na czele całego nieudanego przedsięwzięcia – postąpił przyzwoicie i podał się do dymisji, jednak nikt nie chciał przyjąć jego roli i posprzątać bałaganu, jaki po sobie zostawił. Ale dość już o meczu z Islandią. Chcę napisać o Brexicie.
Jako Brytyjczyk tkwiłem w dość optymistycznym przekonaniu, że w godzinie próby moi rodacy w obliczu stojącego przed nimi kryzysu dostrzegą kłamstwa, którymi od tak wielu lat karmiła ich zaciekle eurosceptyczna prasa i populistyczni politycy. Można zatem wyobrazić sobie moją konsternację, gdy w piątkowy poranek dowiedziałem się, że