O długach mówi się zazwyczaj wtedy, gdy stają się problemem. W momencie zakupowej gorączki temat ten nie pojawia się na pierwszych stronach gazet. Podjęliśmy go, ponieważ płacz nad rozlanym mlekiem niewiele daje. Do legendy przeszły zakupy hiszpańskich czy irlandzkich inwestorów poczynione w szczycie ubiegłego boomu inwestycyjnego 2005-2007. Gros z tych inwestycji znalazło już kolejnych właścicieli, ale są i takie, które do tej pory leżą odłogiem i ciążą w bilansach wierzycieli, a tymi są zazwyczaj banki. Nie kwapią się one jednak do przejmowania nieruchomości za długi. – Jeśli chodzi o egzekucję z nieruchomości, banki są generalnie dość pasywne. W związku z tym starają się, żeby zagrożony projekt, który jednak jakoś funkcjonuje, zrestrukturyzować z udziałem swojego klienta i dążą do tego, żeby to klient sam próbował sprzedać nieruchomość – mówi Mira Kantor-Pikus, dyrektor ds. doradztwa strategicznego Cushman & Wa