Nie ulega wątpliwości, że w największych gospodarkach świata sytuacja jest więcej niż pozytywna. Potwierdzają to zarówno dane makroekonomiczne, oceny dokonywane przez banki centralne, jak i wyniki spółek, szczególnie tych za oceanem. W USA spowolnienie z początku roku okazało się chwilowe, w Chinach szczątkowe dane potwierdzają przyspieszenie, ale największe przyspieszenie dotyczy mniejszych rynków wschodzących. Wzrosty napędzają zarówno słabszy dolar, jak i rosnące ceny surowców. W efekcie giełdy w takich krajach, jak Korea, Brazylia czy Chile zachowują się lepiej niż parkiety rynków rozwiniętych. Ale i tu jest bardzo dobrze, bo w lipcu S&P500 pobił kolejny rekord, a Nasdaq wzrósł w tym miesiącu o prawie 3,5 proc. (więcej niż „wschodzące” WIG czy WIG20). Giełdom nie przeszkadzają – przynajmniej na razie – napięcia geopolityczne, które weszły w fazę niewidzianą od dekad na rynkach finansowych. Mowa tu oczywiście