EN

W miejskiej dżungli

Zielone budownictwo
Zachować choćby fragment naturalnego środowiska – to rada, jaką dla deweloperów ma dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor warszawskiego zoo, ornitolog. Rozmawiamy z nim o tym, jak pogodzić sprzeczne interesy budowniczych i środowiska naturalnego

Aneta Cichla, Eurobuild Central & Eastern Europe: Budujemy, podporządkowując sobie przyrodę. Zabieramy miejsce roślinom i zwierzętom. Jak im to zrekompensować?

Andrzej Kruszewicz, dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie, ornitolog: Miasto jest kwintesencją cywilizacji i rozrasta się we wszystkich kierunkach: w górę, pod ziemię i wszerz. Kiedy miasto wkracza na pola i łąki, to zwierzęta znikają z nich bezpowrotnie. One potrzebują do życia otwartej przestrzeni i nie są w stanie zaadaptować się do nowych warunków. Miasto wchodzi też do lasów, ale robi to powoli, np. poprzez dzielnice wypoczynkowe. W efekcie zwierzęta leśne nauczyły się żyć obok człowieka i świetnie sobie radzą. Większość dużych miast powstaje przy rzekach, więc jeśli mówimy o zachowaniu bioróżnorodności w mieście, to powinniśmy pomyśleć właśnie o szlakach wodnych. To one stanowią drogowskaz dla wielu gatunków ptaków. W Warszawie pojawiły się pomysły odtworzenia ławic piaszczystych na Wiśle, żeby ptaki miały gdzie odpocząć i gniazdować. I to się udało. Umacniając jeden brzeg rzeki, drugi warto pozostawić naturalny. Po wybudowaniu wałów przeciwpowodziowych, na terenach bezpośrednio przylegających do Wisły, stworzyła się enklawa. Tam są 60-letnie wiązy, dzikie derenie, martwe drzewa – tam toczy się życie. I powinniśmy dbać o zachowanie tego naturalnego środowiska.

Tylko jak to zrobić w przypadku dużych, miejskich inwestycji?

Jeżeli deweloper wycina drzewa na działce przeznaczonej na plac budowy, to niechby przynajmniej te martwe drzewa gdzieś na tym terenie złożył. One są dla przyrody bardzo ważne i mogą służyć za element krajobrazu. Ze ściętych drzew korzystają owady, które potem stanowią pożywienie dla ptaków. Oczywiście, w miejsce starych można posadzić nowe, ale w tych młodych nie ma dziupli, nie żerują w nich owady. Dlatego właśnie nie powinno się wywozić martwego drzewa, a wykorzystać je w pożyteczny sposób – jako enklawę dla zwierząt. W mieście brakuje też wody. Dobrym pomysłem jest więc oczko wodne: zabezpieczone, z łagodnymi brzegami – to również jest ostoja dla przyrody. Jeżeli dodatkowo przy takim oczku złożymy martwe pnie i odpowiednio zabezpieczymy, to tam będzie działo się życie – pojawią się owady, a za nimi szereg innych zwierząt. Kompensata w postaci budek lęgowych, które często montują deweloperzy, jest ważna, ale to za mało. Budki są wykorzystywane głównie w okresie lęgowym, a ich trwałość jest krótka. Enklawa zieleni, o której wspominałem, to najlepsza forma powetowania środowisku naturalnemu poniesionych strat.

Przy dużych inwestycjach to zadanie bardzo trudne

Ale się udaje. W Porcie Żerań zrobiono pływającą tratwę dla ptaków. Jeżeli na osiedlu jest oczko wodne, to już można o takiej tratwie pomyśleć – ona będzie schronieniem dla kaczek. Deweloperzy, którzy zagospodarowują tereny przy rzece, powinni z kolei chociaż jeden brzeg, jeden jego fragment, zostawić naturze. Jakąś część, która nie jest przeznaczona pod zabudowę. Na pewno, przy odrobinie dobrej woli, da się to zorganizować. A i ludziom będzie przyjemniej przebywać w miejscu, które żyje.

Jakich zaniedbań najczęściej dopuszczają się deweloperzy?

Często tworzą nową zieleń, sadząc egzotyczne odmiany roślin zamiast rodzimych. Jeżdżąc po mieście, obserwuję, że około 70 proc. nowych nasadzeń to rośliny obce, których nasze zwierzęta nie umieją wykorzystywać. Mało tego, często są to rośliny szkodliwe, jak choćby azalie, których pyłek jest trujący dla pszczół. Ognik jest trujący, a cieszy się ogromną popularnością. Wystrzyżone trawniki, obsadzone egzotyczną roślinnością nawożoną i opryskiwaną, nie przynoszą przyrodzie żadnych korzyści. Wręcz odwrotnie. Czeremcha amerykańska jest odstępstwem od tej reguły – smakuje ptakom, korzystają z niej pazie królowej, więc wydaje się, że można ją wykorzystać. Podobnie jak dąb czerwony. Korzystny dla ptaków jest też czarny bez, jarzębina, rokitnik, głóg, tarnina, dzikie róże. Ponadto pasy zieleni między jezdniami na drogach szybkiego ruchu są często obsadzane roślinami owocującymi, co powoduje, że zlatują się do nich ptaki. Część z nich, jak np. jemiołuszki, nie potrafi ocenić prędkości powyżej 60 km/h. I giną w zderzeniu z samochodem. Tam nie powinno być roślin potencjalnie atrakcyjnych dla ptaków.

Co grozi zwierzętom ze strony miejskich wysokościowców?

Nowoczesne biurowce ze szkła i aluminium nie sprzyjają ptakom. Nie ma tam dla nich miejsca. Poza tym biurowce są dla nich barierą. Ptaki często nie widzą tych budynków i rozbijają się o nie. To samo dzieje się na szklanych łącznikach. Bardzo niebezpieczny jest też smog świetlny. Złe oświetlenie budynku powoduje, że owady tracą czas, kręcąc się przy lampach i giną bezsensownie.

Jak temu zaradzić?

Obecnie są dostępne specjalistyczne szyby z nitkami widzianymi przez ptaki albo szyby odbijające promienie ultrafioletowe, widoczne tylko dla ptaków. Są też odpowiednie folie, które można naklejać na szklane elewacje. One zmniejszają przepuszczalność światła zaledwie o 5 proc., co dla człowieka jest niezauważalne. Budynki można oświetlić tak, aby wyglądało to estetycznie i jednocześnie pozostawało w zgodzie z naturą. Odpowiednio oświetlone powinny być ściany wschodnia i zachodnia, bo taki jest kierunek wędrówek ptaków. Można też w jakimś stopniu wygasić dany obiekt w nocy. Budynki w mieście są nie tylko miejscem dla ludzi, ale także domem dla ptaków. Są przykłady deweloperów, którzy budując obiekt, wmurowują w niego ceramiczne budki lęgowe wykorzystywane przez ptaki gniazdujące w budynkach: jerzyki czy wróble. I to jest dobry pomysł, bo chroni pożyteczne ptaki, które zjadają ogromne ilości larw komarów i meszek. Najwięcej mieszka ich na Starówce – to blisko wody i pod dachówkami mają dobre miejsce do życia.

A co grozi budynkom ze strony zwierząt?

Najwięcej szkód potrafią zrobić kuny – to sprytne psotnice, które przegryzają kable, przewody i uruchamiają alarmy. Czasami właściciele budynków biorą od nas kupy lwów i tygrysów i rozkładają na strychach – to ponoć działa, ale krótko. Kłopotliwe mogą być także szczury i gołębie. W przypadku kun i szczurów najlepiej sprawdzają się wypłaszacze działające na zasadzie emisji ultradźwięków. Z gołębiami jest więcej pracy – można usunąć gniazda, zważając oczywiście na okres lęgowy (ten u gołębi trwa cały rok). Powinno się również zwrócić szczególną uwagę na kolce, ponieważ źle zainstalowane ranią gołębie.

Problemem są również termomodernizacje budynków przeprowadzane w sposób nieumiejętny i często z pogwałceniem ustawy o ochronie środowiska

Zdarza się tak, że właściciele nieruchomości kratują otwory w stropodachach, zabierając ptakom ich miejsca, a często zabijając je w ten sposób. Termomodernizacje można przeprowadzać jedynie poza okresem lęgowym ptaków [w rozporządzeniu Ministra Środowiska z 16 grudnia 2016 roku w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt jest to okres od 16 października do końca lutego. Wtedy to, pod pewnymi warunkami, wolno usuwać bez zezwolenia gniazda ptaków z budek, obiektów budowlanych i terenów zieleni – przyp. red.]. Dobrym i prostym rozwiązaniem jest montaż budek lęgowych w warstwie styropianu na ścianie budynku.

Pozostaje kwestia zagospodarowania tzw. powierzchni biologicznie czynnej. Czy wykładanie mchem dachów budynków przynosi przyrodzie jakąkolwiek korzyść?

To zależy, jak ten dach jest skonstruowany. Żeby mogło tam coś przetrwać, dach musi być nawodniony. Rośliny trzeba odpowiednio dobrać: powinny być rodzime i odporne na ciężkie warunki, ale da się to zrobić i nawet jest ładne. Na dachu czy na tarasie można stworzyć namiastkę zazielenienia i posadzić drzewa, krzewy czy trawy. Ule na dachach też są dobrym pomysłem, bo pszczoły radzą sobie w nich dość dobrze, pod warunkiem, że mają gdzie zbierać nektar. W mieście po prostu brakuje takich drzew, jak chociażby lipy. Sprawdzą się najlepiej w miejscach zlokalizowanych nieopodal parków. Na wydziale weterynarii przy ulicy Grochowskiej mieliśmy ule z miodem czekoladowym, ponieważ pszczoły latały w okolice fabryki Wedla.

Pan od przyrody

Dr Andrzej Kruszewicz – z wykształcenia lekarz weterynarii, z zamiłowania ornitolog. Doktor nauk weterynaryjnych. Autor i tłumacz wielu publikacji z tego zakresu, ceniony za wiedzę, pasję i zamiłowanie do swojej pracy. Od 2009 roku dyrektor warszawskiego zoo. Jego ulubieńcem jest Benek – takin syczuański, a w gabinecie wisi portret namalowany przez małpę-malarkę z warszawskiego zoo. Świetny gawędziarz, co udowadnia, od 20 lat opowiadając o życiu zwierząt w audycjach radiowych (Doktor Kruszewicz w Trójce czy Latające radio w RDC).

Ochrona bioróżnorodności a certyfikacja ekologiczna

Marcin Gawroński, dyrektor Działu Budownictwa Ekologicznego w Sweco Consulting, asesor BREEAM International NC i IRFO, asesor BREEAM In-Use, BREEAM AP, LEED GA

Co na to certyfikaty?

W BREEAM-ie funkcjonuje cały dział poświęcony ekologii. Ten schemat wymaga również zgodności z prawem unijnym, krajowym i lokalnym w odniesieniu do form ochrony przyrody oraz przepisów dotyczących ochrony dziko żyjących roślin i zwierząt. W procesie certyfikacji inwestycji najczęściej jest zatrudniany ekolog, który inwentaryzuje przyrodę i przygotowuje raport środowiskowy z rekomendacjami dla dewelopera i generalnego wykonawcy. Certyfikacja jest narzędziem, które ma sprawić, że inwestor zrobi coś więcej niż tylko prosty projekt zieleni. Jako Sweco działamy w tym kierunku i mobilizujemy deweloperów do szerszych działań w zakresie ochrony środowiska i zwiększania bioróżnorodności.

Dobre, bo polskie

Zasady certyfikacji BREEAM dotyczące ekologii wskazują, że nowe nasadzenia powinny mieć charakter rodzimy i powinny wpisywać się w lokalnie występującą florę. Ekolodzy Sweco przygotowują dla inwestycji zestaw rekomendacji mających na celu poprawę sytuacji ekologicznej w jej granicach, w tym m.in. proponowaną do nasadzeń listę gatunków roślin rodzimych, charakterystycznych dla danego rejonu, a także atrakcyjnych dla lokalnie występującej fauny (drobnych ssaków, ptaków czy owadów), wykorzystywanych jako źródło pokarmu, a także miejsce życia. Deweloperzy w większości stosują się do proponowanych wytycznych. Często nie mają oni świadomości, że jakaś zmiana może przynieść wiele dobrego przyrodzie i da się ją wprowadzić niewielkim kosztem. Pozostawienie naturalnych enklaw przyrodniczych byłoby idealnym rozwiązaniem z punktu widzenia ekologii i ochrony przyrody. Wymaga to jednak nie tylko zaangażowania ze strony inwestora czy potencjalnego klienta, ale przede wszystkim wiedzy specjalistów, którzy potrafią zaadaptować stare, naturalne siedlisko do nowo panujących warunków miejskich na terenie inwestycji. To trudny temat, który wymaga jeszcze edukacji i zmian w sposobie myślenia.

Pomóc pokonać przeszkody

Montaż budek lęgowych dla ptaków jest jedną z form ochrony przyrody i jedną z naszych podstawowych rekomendacji ekologicznych. Po wizji terenowej ekolog ustala, czy zakładanie budek jest zasadne (jest to silnie związane z lokalizacją inwestycji), określa także potencjalne gatunki, które mogłyby taką budkę zasiedlić. Najwięcej spotyka się budek dla jerzyków. Popularne są także tzw. hotele dla owadów lokalizowane na terenach zielonych inwestycji w sąsiedztwie miododajnych roślin.

Środowisku naturalnemu przeszkadza w dużej mierze światło generowane przez budynki. W certyfikacji jest temu poświęcona osobna kategoria, która wskazuje, jak ma być zminimalizowane oświetlenie nocne w otoczeniu budynku. Problemem są także szklane elewacje, które mogą stanowić przeszkodę dla ptaków. Tę kwestię też można sprawnie rozwiązać. Spotkaliśmy się z takim problemem w Krakowie, dla którego przedstawiliśmy zestaw rozwiązań do zastosowania, m.in. folie, pasy na szyby czy użycie farb UV (widzianych tylko przez ptaki).

Intensywnie zielony

Jednym z działań proekologicznych jest aranżacja zielonego dachu. Wyróżnia się ich dwa rodzaje: ekstensywne i intensywne. W pierwszym przypadku warstwa podłoża jest cieńsza. Na tego typu dachach stosuje się przeważnie maty rozchodnikowe, są to rośliny, które nie wymagają dużych ilości wody. W drugim przypadku – przy dachach intensywnych (z nasadzeniami roślinności wysokiej) – poza koniecznością zastosowania o wiele grubszej warstwy substratu, należy również zapewnić odpowiedni system nawadniający. Taki dach posiada inwestycja Grójecka Offices firmy Okre przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Główne zalety zielonego dachu to: filtracja zanieczyszczenia z powietrza i produkcja tlenu, ograniczanie występowania zjawiska „miejskiej wyspy ciepła”, zwiększanie ilości retencjonowanych wód opadowych, zimą zapobieganie dużym stratom cieplnym, zaś latem ochrona przed nadmiernym nagrzewaniem się budynku. Nawet „okładanie dachów mchem” może przynieść środowisku pewne korzyści, a zaprojektowany na dachu budynku ogród jest nie tylko ekologiczny, ale może też pełnić funkcję rekreacyjną i stanowić miejsce wypoczynku w samym środku miasta. Ponadto w BREEAM-ie w wersji 2016 pojawiło się wymaganie zatrzymania i wykorzystania 5 mm wód deszczowych na działce, bez odprowadzania ich do systemu kanalizacji deszczowej, a zielone dachy mogą być jednym z rozwiązań pomagających spełnić to kryterium.

Kategorie