EN

Całe życie w młynie

Rynek inwestycyjny i finansowy
To jest jedno z moich zadań w Knight Frank – przyspieszyć. To świetna agencja z fantastycznym zespołem, ale każdej firmie przyda się taki zastrzyk energii w postaci nowych ludzi z wigorem i innym spojrzeniem na biznes – mówi „Eurobuildowi” Daniel Puchalski, partner zarządzający Knight Frank

Tomasz Cudowski, „Eurobuild CEE”: Czy łatwo jest przenieść się z jednej firmy doradczej do drugiej na tak wysokim stanowisku?

Daniel Puchalski, Knight Frank: Zależy, jak na to spojrzeć. Z jednej strony łatwo, bo pozostaje się w tej samej branży, z tymi samymi kontaktami i dobrze znanymi realiami biznesowymi. Z drugiej strony jest trudno, bo czekają mnie wyzwania o znacznie szerszym zakresie niż dotychczasowy. No i JLL to fajna firma z fantastycznymi ludźmi, w której zostawiłem kawałek życia.

Niewiele osób wie, że masz jeszcze inną, mroczną przeszłość – kolejny kawałek życia zostawiłeś w telekomach.

Zgadza się, od 1995 roku budowałem i zarządzałem zespołami branży telekomunikacyjnej w północnej Polsce, m.in. w Era GSM (dzisiaj T-Mobile). Stamtąd trafiłem do warszawskiej Netii. Firma miała wówczas może kilku klientów, a gdy odchodziłem, jej przychód liczył się już w setkach milionów złotych, a ja trochę się do tego wyniku dołożyłem, budując i zarządzając sprzedażą w dziale klientów biznesowych. Z tej branży wyniosłem – oprócz wielu kontaktów, które procentują do dziś – także spore doświadczenie w budowaniu i prowadzeniu zespołów w sektorze B2B. Miałem jeszcze epizod w firmie, która do wszystkich telekomów na świecie dostarczała platformy do świadczenia usług dodanych.

Pierwsze kroki w nieruchomościach stawiałeś w firmie Colliers…

Z początku obawiałem się, że to sztywna korporacja, ale okazało się, że jednak nie – to bardzo przyjazna firma, w której można realizować swoje ambicje. Już po roku miałem własny dział nieruchomości gruntowych, który specjalizował się m.in. w dawaniu „drugiego życia” trudnym terenom: małym fabrykom, terenom postoczniowym, budynkom spółdzielczym... To była prawdziwa szkoła życia. Zyskałem tam ogromną wiedzę i podstawy do działania na ciekawym rynku wśród najlepszych. A efekty mojej pracy są widoczne do dzisiaj pod postacią wielu zrewitalizowanych czy zabudowanych miejsc w niemal wszystkich dużych miastach w Polsce – to daje ogromną satysfakcję, mogę pochwalić się trójce swoich dzieci: „Patrzcie, tata stworzył kawałek krajobrazu”.

Poza wiedzą w Colliers zyskałeś także żonę.

Tak, chociaż poznaliśmy się ostatniego dnia mojej pracy w tej firmie. To były lata udane pod wieloma względami.

Twój największy deal gruntowy to…?

Sprzedaż terenu 3,2 tys. ha z uprawą drzew na cele energetyczne, nabywcą był fundusz.

Ile wyniosła prowizja?

Nie narzekałem. Ale pieniądze nie były tu najważniejsze.

A co było?

Satysfakcja. Nie ma większej nagrody niż pewność, że przygotowało się i przeprowadziło nietypową, korzystną dla wszystkich i transparentną transakcję. Im trudniejsza sprawa, tym satysfakcja większa. No i adrenalina się liczy. Rutyna jest dla agenta zabójcza.

Inne ciekawe transakcje?

Sprzedaż ruin Hali Koszyki, kilka hektarów terenów postoczniowych w Gdańsku pod budownictwo mieszkaniowo-biurowe, no i Soho Factory w Warszawie.

O największej wpadce pewnie nic nie powiesz…

Trochę mogę. Bo była i taka. Co ciekawe, nie wynikła z zaniedbania czy niewiedzy, ale z nadmiaru zaufania – ktoś raz zawalił, ale dostał drugą szansę i znów zawiódł, tym razem znacznie poważniej. Straciliśmy nie tylko duży kontrakt, ale i zaufanie wielu osób. Odbudowywanie trwało lata, ale nauka została na całe życie.

Jeszcze jesteś czynnym agentem?

Jasne, nie odmówiłbym sobie tej przyjemności. Nie tylko konsultuję z szefami działów wszystkie transakcje firmy, ale i sam prowadzę kilka procesów w imieniu naszych klientów. Żeby nie wyjść z wprawy, ale także dlatego, że moim zdaniem osoby zarządzające – oprócz sprawnego zarządzania i znajomości teorii sprzedaży – powinny wykazać się umiejętnościami praktycznymi i skutecznością działania. No i oczywiście robię to dla adrenaliny.

Co Cię tak nosi? Czy partner zarządzający nie powinien być dostojny i stateczny?

Można zachować powagę działania, mając jednocześnie nadwyżkę energii, szczególnie w firmach doradczych. To jest jedno z moich zadań w Knight Frank – przyspieszyć. To świetna agencja z fantastycznym zespołem, ale każdej firmie przyda się taki zastrzyk energii w postaci nowych ludzi z wigorem i innym spojrzeniem na biznes.

Jakie dziedziny będziesz nadzorował w nowej firmie?

Wszystkie istniejące zespoły transakcyjne i wparcia, czyli reprezentacja najemcy, reprezentacja właściciela, rynki kapitałowe, transakcje, handel i usługi oraz PR i marketing. Oprócz rozwijania i wzmacniania istniejących linii serwisowych mam również zamiar wzmocnić dział rynków kapitałowych, co już częściowo się dzieje. Stworzyliśmy dwie nowe komórki: Dział Gruntów Inwestycyjnych zarządzany przez Piotra Litwina, natomiast Bogdan Patelka odpowiada za rozwój biznesu i relacje inwestorskie. W planie jest uruchomienie Działu Przemysłowego, pozyskanie efektywnych brokerów do Działu Inwestycyjnego/Kapitałowego, a także wzmocnienie zespołów reprezentacji najemcy we Wrocławiu, Katowicach i Łodzi. Sądzę, że za dwa lata będzie to silna ekipa, licząca się w branży, oferująca usługi najwyższej jakości, a także nowoczesny zespół fachowców entuzjastycznie nastawionych do swojej pracy i pełnych pomysłów. Wzajemnie będziemy się dzielić doświadczeniem i inspirować.

Gra zespołowa została Ci z boiska? Niewiele osób wie, że półzawodowo grałeś w rugby.

Owszem, jeszcze kilkanaście lat temu zdobyliśmy z sopocką drużyną wicemistrzostwo, mistrzostwo pierwszej ligi oraz Puchar Polski. A całkiem niedawno – trzy i cztery lata temu – wywalczyliśmy wicemistrzostwo i mistrzostwo weteranów w tej dyscyplinie. Tak, weteranów, bo w rugby nie ma oldboyów. Ale żona w końcu mi zabroniła – obawia się o mój sponiewierany kręgosłup i kolana. A gra zespołowa – tak w sporcie, jak i w nieruchomościach – przynosi dobre rezultaty. Także możliwość konkurowania i doświadczenie, jakie wynosi się z obu tych sfer, są bezcenne i warto je przenosić do biznesu.

Czy mając nowe obowiązki, znajdziesz czas na realizację prywatnych planów?

Na pewno! Najbliższy cel to wyjazd na finał pucharu świata w rugby do Japonii (rozmowa odbyła się w październiku, przyp. red.). Warto tam być nawet jako kibic, bo to i fascynujący sport, i ciekawy kraj, który nieustannie się zmienia. A ja, jak wspomniałem, lubię zmiany, ale takie, które stwarzają potencjał, za to są bezpieczne. Zmian w życiu prywatnym specjalnie nie planuję, jakoś tak same do mnie przychodzą. Jestem też wierny nauce mojego dziadka, który często powtarzał, żebym „nie zmuszał się do niczego, co nie jest w zgodzie ze mną – życie jest na to za krótkie”. Gdy pojawiają się dylematy, zawsze kieruję się tą wskazówką.

Partner z doświadczeniem

Daniel Puchalski ma 25 lat doświadczenia zawodowego, specjalizował się m.in. w doradztwie z zakresu gruntów inwestycyjnych, kierując od 2007 roku zespołami brokerskimi w międzynarodowych firmach doradczych. Do zespołu Knight Frank Polska dołączył z początkiem października, obejmując stanowisko partnera zarządzającego (managing partner). Będzie bezpośrednio odpowiadał m.in. za zespoły transakcyjne.

Kategorie

Zaloguj się

Nie pamiętasz hasła? Resetuj hasło

Twoje zamówienie

Twoje dane
Utwórz hasło dostępu
Hasło pozwoli na dostęp do materiałów z dowolnego urządzenia
Dane fakturowe
Podsumowanie zamówienia
Zamówienie netto
Podatek VAT (%)
Zamówienie brutto
Posiadasz już konto? Zaloguj się
Bezpiecze płatności zapewnia