Wiele gałęzi gospodarki mocno ucierpiało z powodu pandemii koronawirusa. Do tej pory z kolan nie podniosła się branża eventowa (notabene ściśle związana z rynkiem hotelowym), retail jeszcze nie wyszedł na prostą, a mieszkania przeznaczone na najem krótkoterminowy stoją puste. Hotele, pensjonaty, apartamenty na wynajem zamknięto na cztery spusty na kilka tygodni, pozwalając uchylić drzwi klientom, oczywiście tym w maseczkach i z płynem do dezynfekcji, dopiero od maja. I tak – według danych ujętych w najnowszym raporcie firmy CBRE – w marcu (czyli na początku pandemii) obłożenie w polskich hotelach spadło o 10 proc. W kwietniu było niemal zerowe („niemal”, bo zezwolono na działalność wspierającą walkę z koronawirusem, czyli m.in. zakwaterowanie dla medyków). W maju, kiedy to rząd zaczął luzowanie obostrzeń, pozwolono przyjmować gości w ścisłym rygorze sanitarnym. W czerwcu, po złagodzeniu kolejnych ograniczeń, hotele miejs