Czas korekty
Raport giełdowyChoć Covid-19 ani myśli odpuszczać, a liczba zakażonych rośnie na całym świecie, nikt już nie mówi o lockdownie i zamknięciu gospodarek. Zastopowanie aktywności gospodarczej – od produkcji, przez handel, aż po usługi – spowodowało załamanie gospodarcze o skali niespotykanej w historii pomiarów PKB. Nie brakło porównań do sytuacji po II wojnie światowej. W strefie euro gospodarka skurczyła się o 12 proc., choć różnice między krajami były znaczne – w Niemczech było to 10 proc., a w Hiszpanii – blisko 20 proc. Japońska gospodarka osłabła o 28 proc., w Tajlandii, Malezji czy Singapurze odnotowano spadki od 10 do 20 proc. Z kolei w USA gospodarka skurczyła się o 32 proc., ale w tym przypadku trzeba pamiętać, że dane zza oceanu są annualizowane, czyli pokazują, co by było, gdyby sytuacja z II kwartału trwała 12 miesięcy. wTymczasem w większości krajów odbicie po odwieszeniu gospodarki jest wyraźne i gospodarczy dramat II kwartału się nie powtórzy. Skutek odnoszą ogromne programy fiskalne (m.in. obniżki podatków, zasiłki postojowe czy zapomogi), które w przypadku bogatszych państw (jak Niemcy) będą obowiązywać także w 2021 roku, a ich koszt sięgnie kilkudziesięciu miliardów euro.
W przypadku Polski spadek PKB w ujęciu rocznym wyniósł niecałe 9 proc. i odpowiadało za to załamanie konsumpcji spowodowane zamknięciem sklepów i ograniczeniami w poruszaniu się. I o ile konsumpcja odbiła się już w czerwcu, to ekonomistów niepokoi sytuacja w inwestycjach. Wiosną produkcja budowlano-montażowa wyróżniała się pozytywnie na tle załamania w przemyśle, ale już latem sytuacja się zmieniła – przemysł notował wzrosty w ujęciu rocznym, a budowlanka rozpoczęła zjazd w dół – w lipcu spadła o blisko 11 proc. w ujęciu rocznym, dwukrotnie przebijając oczekiwania ekonomistów. Z analizy składowych wynika, że spowolniły najbardziej roboty inżynieryjne, czyli inwestycje infrastrukturalne, a także wznoszenie budynków. To efekt spowolnienia prowadzonych inwestycji lub całkowitej rezygnacji z nich.
Giełdy, które od dołka w marcu zyskały po kilkadziesiąt procent, a w przypadku USA zanotowały nawet historyczne maksima, zaczęły notować wyniki bardziej odpowiadające stanowi gospodarki. Pojawiły się oznaki korekty za oceanem, a WIG20 osiągnął poziom najniższy od czerwca. W stosunku do poprzedniego zestawienia indeks największych spółek stracił 4,5 proc. w pięć tygodni, a indeks szerokiego rynku – blisko 4 proc. Na tym tle słabiej wypadł subindeks budowlany ze stratą powyżej 5 proc., a wskaźnik deweloperów utrzymał stan posiadania. Licząc od początku roku, tylko WIG-BUD jest na plusie, co może dziwić, bo branża deweloperska wydaje się odporna na zawirowania związane z pandemią. Widać to chociażby w wypowiedziach przedstawicieli spółek – prezes Dom Development udzielił dziennikowi „Parkiet” wywiadu pod znamiennym tytułem „Sytuacja wygląda tak, jakby nie było pandemii”. W pierwszym półroczu przychody i zysk wzrosły, a spółka wprost informowała o ożywieniu popytu po zakończeniu lockdownu w marcu i kwietniu. Gorzej wypadły wyniki tych spółek, które częściowo opierają biznes o działalność hotelarską – Warimpex z tego typu działalności zanotował spadek przychodów aż o 92 proc. w II kwartale, a w przypadku JW Construction spadek przychodów w tym segmencie wyniósł 85 proc. Spółka zanotowała stratę na poziomie netto i spadek przychodów o 60 proc. W komentarzu do wyników zarząd JWCH podkreślał skalę realizowanych projektów (5,5 tys. lokali w 19 projektach), która będzie decydować o wynikach spółki w kolejnych latach. Tymczasem we wrześniu okazało się, że główny akcjonariusz zwiększył stan posiadania do ponad 90 proc. Ale Janusz Wojciechowski nie będzie wycofywał spółki z GPW, bo nie pozwalają na to warunki przeprowadzonych emisji obligacji. Emitowanie długu, mimo pandemii, to nadal często stosowana przez deweloperów forma pozyskiwania kapitału np. na nowe inwestycje. Atal pozyskał w ten sposób 150 mln zł, a do podobnego ruchu szykuje się wspomniany Dom Development. Duzi gracze mogą liczyć na popyt ze strony inwestorów instytucjonalnych – na rynku jest sporo środków w dyspozycji np. z funduszy inwestycyjnych, w przypadku mniejszych sprawdzają się także emisje do inwestorów indywidualnych. Pandemia zmieniła jedynie cenę – za tak pozyskany kapitał firmy muszą płacić nieco więcej.
Informacjami za pierwsze półrocze dzieliły się również spółki budowlane. Nieco niższe przychody i zysk pokazał Erbud, choć spółka zapewnia, że perspektywy rynkowe – dzięki dywersyfikacji działalności budowlanej grupy – nie są złe. Popyt ze strony deweloperów jest już odbudowany, co raportują także inne spółki, m.in. Unibep. Firmy specjalizujące się w inwestycjach infrastrukturalnych notują przejściowy spadek wartości portfela zamówień, ale to kwestia opóźnionego efektu spadku aktywności gospodarczej, a także okresu przejściowego między kolejnymi budżetami unijnymi – środki wspólnotowe nadal pozostają kołem zamachowym budownictwa dróg czy modernizacji szlaków kolejowych. (Mir)
Europie gorzej
Choć pandemia dość łagodnie obchodzi się z gospodarkami Europy Środkowej, to giełdy regionu podążają za ogólnoświatowymi trendami. Węgierski BUX w ciągu pięciu tygodni spadł o 6,5 proc., a praski PX50 – o blisko 4 proc. Oba indeksy zachowały się więc gorzej niż WIG20, oba też notują nieco gorsze stopy zwrotu, licząc od początku roku: straciły odpowiednio 26 i 22 proc. (warszawski indeks zniżkował o 20 proc.).