Kiedy w czerwcu zeszłego roku, czyli trzy miesiące po wybuchu pandemii w USA, Mark Zuckerberg zapowiedział, że w ciągu następnych 5-10 lat nawet połowa pracowników Facebooka może przejść na pracę zdalną, dla sektora biurowego nie był to sygnał napawający optymizmem. Swoje trzy grosze dorzucił także Microsoft, który wkrótce później ustami rzeczniczki zapowiedział, że pozwoli zatrudnionym przez siebie osobom pracować z domu nie tylko w czasie pandemii, ale również po jej złagodnieniu. Jeśli podobny trend miałby się upowszechnić, mogłoby to oznaczać zapowiedź jeśli nie końca, to przynajmniej potężnego osłabienia sektora biurowego. Dziś możemy jednak być spokojniejsi, widząc, jak sektor poradził sobie z (miejmy nadzieję) główną falą pandemii i najbardziej surowym lockdownem i uniknął masowego odpływu najemców.
Pod jednym sztandarem
O tym, że praca zdalna ma negatywne skutki dla firm, napisano już wiele. Wiadomo też jednak, że wiel