Nie mam pojęcia, w ilu dokładnie mieszkaniach kładłem się spać od momentu mojego przybycia do Polski w 1995 roku, ale było ich przynajmniej 13. Przypuszczam więc, że wypadałoby napisać coś o rynku najmu, ale nie tylko o nim. Zanim przeprowadziłem się do mojego obecnego M, rozważałem skorzystanie z oferty PRS. Ale moje osobiste zdanie o tym sektorze jest takie, że – mimo całego szumu, który otacza ten koncept – nie jest on godny aż takiego zachwytu. Pewna znana sieć zaoferowała mi minimalnie umeblowany, nieszczególnie tani lokal, a przed podpisaniem umowy musiałbym stanąć na głowie, by przejść przez wszystkie administracyjne procedury i udowodnić wysokość swoich dochodów. Co gorsza, jedną z przyczyn, dla których rozważałem w ogóle to rozwiązanie, było całkowicie błędne założenie – sądziłem, że nowy, oficjalny adres przyda mi się, gdy będę aktualizować dokumenty. Poinformowano mnie jednak, że to niemożliwe – of