Wait and see, czyli wyczekiwanie inwestorów, to dobrze znane zjawisko w czasie perturbacji rynkowych. To także trudny moment dla rzeczoznawców, gdy już wiadomo, że rynek nie jest dokładnie taki jak dawniej, ale nie ma jeszcze aktualnych transakcji, które mogłyby to potwierdzić. Sytuacja ta stawia rzeczoznawców przed dylematem, jak w swoich wycenach odzwierciedlić coś, co jest tak trudne do uchwycenia, jak nastrój inwestorów. – Tak było w marcu 2020 roku na początku pandemii, gdy rynek praktycznie zamarł. Jest to okoliczność szczególnie niekomfortowa dla rzeczoznawców, którzy w swoich wycenach powinni przyjmować założenia na podstawie dowodów rynkowych. W tym jednak przypadku przestali oni mieć dostęp do dowodów, bo na rynku niewiele się działo – tłumaczy Marcin Malmon, wicedyrektor w zespole doradztwa i wycen dla sektora nieruchomości w KPMG w Polsce.
Jaka była zatem reakcja rzeczoznawców, gdy rynek zastygł w początkach pandemii? Zdecyd