Non stop Action
Small talkJulia Cudowska: Zdaje się, że w przypadku Action nazwa marki odzwierciedla sposób działania firmy – w 2017 powstał pierwszy sklep sieci w Lesznie, niecałe dwa lata później placówek było 30, teraz jest ich ponad 170. Otwarcie pierwszego poza Holandią centrum dystrybucyjnego w Bieruniu, które jest pierwszą jednostką logistyczną zarządzaną w całości przez Action, także potwierdza intensywną ekspansję. Czy obecna strategia firmy zakłada utrzymanie tego tempa?
Sławomir Nitek, dyrektor generalny Action Polska: Rzeczywiście, można powiedzieć, że działanie mamy w swoim DNA. W połowie lutego otworzyliśmy się na dziesiąty kraj, czyli Hiszpanię, firma rozwija się zatem w wielu obszarach Europy. W odniesieniu do Polski nasze plany nie uległy zmianie, to cały czas bardzo obiecujący rynek i nadal planujemy dynamicznie na nim działać.
Dwa ostatnie lata upłynęły nam pod znakiem pandemii. Nie da się uciec od pytania, jak dużym wyzwaniem były restrykcje związane z Covidem, a także ogólna niepewność, która dotknęła w tym okresie właściwie wszystkie gałęzie rynku. Czy w zarządzaniu firmą dużo się w związku z tym zmieniło?
Nie ulega wątpliwości, że pandemia wywarła duży wpływ na funkcjonowanie wszystkich biznesów, szczególnie handel był dotknięty różnego rodzaju restrykcjami. Dotyczyło to zarówno limitów klientów, jak i czasowego zamknięcia niektórych placówek. W tym czasie zmagaliśmy się z ogromnymi trudnościami. Z drugiej strony jednak, zauważyliśmy spore zmiany w zachowaniu konsumentów, którzy zwrócili się w stronę mniejszych formatów, również ze względów bezpieczeństwa. Nie chcąc spędzać zbyt dużo czasu w obiektach handlowych, zaczęli preferować szybkie zakupy na mniejszych powierzchniach. To oczywiście przełożyło się na wzrost koszyka zakupowego, a także rzadsze zakupy w okresie najszerzej zakrojonych obostrzeń.
Czy można powiedzieć, że mimo to branży udało się jakoś osadzić w nowej rzeczywistości i wyjść z trudności obronną ręką? Czy widać światełko w tunelu?
Powiedziałbym, że branża szybko dostosowała się do zmieniających się okoliczności. Zwłaszcza dwa lata temu zauważyliśmy ogromny boom w dziedzinie e-commerce i handlu online. Co prawda ta dynamika z czasem trochę wygasła, ale nadal jest to szybko rozwijający się obszar. Z drugiej strony nie można zapomnieć, że sklepy stacjonarne nie znikną. Klienci, zwłaszcza w Polsce, lubią mieć możliwość obejrzenia i dotknięcia towaru, zanim podejmą decyzję o zakupie. Po okresie restrykcyjnych obostrzeń – zwłaszcza teraz, gdy zniesione zostały limity – może to być dodatkowy impuls do powrotu do zwyczajów sprzed pandemii.
Jak Pan myśli, skąd taki sukces sieci w Polsce? Czy Action ma na celu przyciągnięcie określonego klienta?
Wymieniłbym kilka czynników sukcesu. Najważniejszym wydaje mi się unikatowy koncept sieci: nie ma drugiego sklepu na rynku, który oferowałby taką kombinację 14 kategorii pod jednym dachem. Drugi element z pewnością wiąże się z pytaniem, jak będąc siecią niespożywczą, utrzymać zainteresowanie klientów na stałym poziomie. Action corocznie wymienia 2/3 asortymentu, a co tydzień dostarcza 150 nowych produktów. Trzeci czynnik, który zdecydował o sukcesie, to na pewno stosunek jakości do ceny.
Z ciężkim sercem muszę nawiązać do kwestii, której nie sposób dzisiaj przemilczeć, czyli wojny w Ukrainie – w jaki sposób Action angażuje się w działania pomocowe? Jakie wsparcie oferuje swoim pracownikom, którzy pochodzą z Ukrainy?
Oczywiście wszyscy jesteśmy mocno poruszeni tą sytuacją. Zaangażowaliśmy się w pomoc na kilku płaszczyznach. Dowiedzieliśmy się, że Bieruń, w którym otworzyliśmy niedawno centrum logistyczne, jest miastem partnerskim z miejscowością Ostróg w Ukrainie i prowadzi zbiórkę produktów na rzecz jej mieszkańców. Okazuje się, że mniejszy problem jest z samymi darami, większy – z logistyką. Miasto potrzebowało przestrzeni na składowanie przekazanych towarów, udostępniliśmy więc w tym celu część naszego magazynu. Zbiórka jest bardzo konkretna, bazuje bowiem na liście, która została dostarczona z Ostroga. Oprócz przestrzeni zaoferowaliśmy także pewną ilość towarów. Transport jest przygotowywany dosłownie w tej chwili. Ponadto prowadzimy zbiórkę pieniężną. Jeśli zaś chodzi o pracowników z Ukrainy, w dwóch centrach logistycznych zatrudniamy ich łącznie ponad setkę. Otoczyliśmy ich koleżeńską opieką i wsparciem psychologicznym. Widzimy, jak trudna emocjonalnie jest dla nich ta sytuacja i wykazujemy się dużą elastycznością, gdy potrzebują wolnego lub możliwości, by skontaktować się ze swoimi rodzinami. Pomagamy także bliskim pracowników – jeśli udaje im się dostać do Polski, we współpracy z agencją zatrudnienia organizujemy dla nich lokale mieszkaniowe.
Nie da się ukryć, że z tą sytuacją wiąże się duże obciążenie psychiczne i nie wystarczy sięgnąć po stosowane dotychczas techniki radzenia sobie ze stresem czy przepracowaniem. Czy Pan ma może jakiś własny sposób na to, żeby odetchnąć, zregenerować siły i wrócić do akcji z nową energią?
Staram się po prostu robić, co mogę. W tym przypadku koncentruję się na dostarczaniu różnego rodzaju pomocy. Na odpoczynek przyjdzie jeszcze czas.