Poczucie wspólnego celu, uwielbiana (przez niektórych) i wyśmiewana (przez wielu) kultura korporacyjna – zachęcająca do identyfikacji z firmową wspólnotą i całkiem wprost określająca ją jako rodzinę – ewoluowała z narzędzia mającego uczłowieczać zarówno szefa, jak i pracownika w całkiem potężny oręż manipulacji. Argumentum ad familiam to karta-pułapka, ostateczny cios w niezbyt asertywnego zawodnika. Członkowi rodziny nie odmówi się przecież zostania godzinkę dłużej w biurze albo odpalenia maila w weekend, tak jak siostrze-studentce nie odmówi się stówy pod koniec miesiąca, a kilkuletniemu synkowi jeszcze jednej czekoladki (i nie mówcie, że nie macie synka, bo w każdej chwili mieć możecie). Takie jednak nastawienie, będące swoistą odtrutką na konserwatywne, chłodne i bezosobowe podejście do prowadzenia biznesu, osiągnęło chyba swój szczyt na początku XXI wieku, zaś wraz nadejściem nowego millenium mogliśmy zaobserwować