Pierwotne plany inwestora tego budynku zakładały zapewne co najmniej przyzwoite doświetlenie całej powierzchni, jednak z czasem pojawiła się potrzeba upchania w tym samym biurze coraz większego zespołu osób, w tym – co gorsza – rosnącej liczby kierowniczek i kierowników, którym przysługiwał osobny gabinet. Gabinety te powstawały wzdłuż przeszklonej fasady, odcinając dostęp do światła kolejnym rzędom biurek. Owszem, te wydzielone pokoiki miały przeszklone ściany, które jednak zostały wyposażone w żaluzje, a każdy kierownik prędzej czy później ulegał pokusie ich opuszczenia. Gdy w owym czasie usłyszałam o jakimś korporacyjnym biurze, w którym cały zarząd trzymano w przeszklonym boksie z dala od okien, wydawało mi się to opisem rzeczywistości alternatywnej.
Dziś, przynajmniej gdzieniegdzie, widać zmiany. Dostęp do światła dziennego jest jednym z kryteriów uwzględnianych w certyfikacjach budynków i wnętrz, a dobrostan użytkow