EN

Wybitni w biznesie i poza nim

Nagrody Eurobuild Awards
Dwie kategorie. Wybitne Osiągnięcie Biznesowe Roku i Wybitne Osiągnięcie Niezwiązane z Biznesem w Europie Środkowo-Wschodniej. Prezentujemy pierwsze nominacje i czekamy na kolejne propozycje. Kto wygra? Zdecydują uczestnicy gali Eurobuild Awards

Jeszcze przed kryzysem, należący do Orco Property Group, zaprojektowany przez Daniela Liebeskinda - luksusowy wysokościowiec Złota 44 symbolizował dynamikę, obietnicę oraz optymizm Polski i jej sąsiadów. Kryzys zatrzymał budowę. Niedokończony szkielet budynku, stał się symbolem gospodarczego krachu w Europie Środkowo-Wschodniej, mimo że Polska zniosła kryzys o wiele lepiej niż większość państw Unii Europejskiej. Na szczęście budowa projektu została wznowiona. A Orco ma wciąż duże nadzieje związane z jego realizacją. - Ani trudna sytuacja gospodarcza, ani wstrzymanie budowy nie wpłynęły na nasz projekt architektoniczny - podkreśla Jean-Francois Ott, prezes spółki. Od początku roku zbudowano ponad 30 kondygnacji. Konstrukcja wznoszona jest w imponującym tempie - co tydzień dochodzi kolejne piętro. Choć może to być pewnego rodzaju kuszenie losu - budynek wciąż nie został ukończony - to wznowienie budowy Złotej 44 uznaliśmy za sukces Orco i nominowaliśmy do nagrody "Wybitne Osiągnięcie Biznesowe Roku w Europie Środkowo-Wschodniej" - jednej z trzech kategorii Eurobuild Awards 2011, w której o zwycięzcy - podczas głosowania 8 grudnia - zdecydują uczestnicy gali (w odróżnieniu od głosowania przez najemców i głosowania przez jury konkursu). Dwie pozostałe kategorie w których o zwycięzcach zdecydują Państwo to: "Wybitne Osiągnięcie Roku Niezwiązane z Biznesem w Europie Środkowo-Wschodniej" oraz "Projekt Architektoniczny Roku w Polsce".

Połknięci w całości
Pozostałe nominacje w kategorii "Wybitne Osiągnięcie Biznesowe"? - Przejęcie agencji King Sturge przez Jones Lang LaSalle oraz zatrzymanie przez MGPA firmy Ernst & Young jako najemcy w warszawskim biurowcu Rondo 1. Przejęcie King Sturge przez Jones Lang LaSalle nominowaliśmy, ponieważ - choć jest to wydarzenie bardziej w skali globalnej niż regionalnej - miało istotne skutki dla rynku Europy Środkowo-Wschodniej. W końcu można powiedzieć, że wiodąca marka zniknęła z dnia na dzień, połknięta w całości przez inną dużą agencję, co spowodowało (przynajmniej pozornie) o wiele mniejsze turbulencje niż można było oczekiwać. Jednak żadna transakcja tej wielkości nie może przejść bez echa. - W naszym regionie Jones Lang LaSalle dobrze poradził sobie z procesem integracji, udało się zidentyfikować najważniejsze mocne strony i działalność agencji jest kontynuowana bez zakłóceń. Lecz, tak jak w przypadku każdej fuzji lub przejęcia, nie obyło się bez ofiar - podkreśla Brian O'Brien z PwC. Zawarcie przez MGPA transakcji z Ernst & Young nominowaliśmy, ponieważ podpisanie 10-letniego przedłużenia umowy najmu 11 tys. mkw. w obecnych warunkach rynkowych to nie lada wyczyn, lecz co ważniejsze, dokonano tego mimo silnej konkurencji. W pewnym momencie wyglądało na pewne, że ta duża międzynarodowa firma konsultingowa wprowadzi się do projektu Warsaw Spire budowanego przez Ghelamco. - Nasi pracownicy lubią Rondo 1. To tutaj chcą wykonywać swoją pracę. Jesteśmy zadowoleni z budynku, jego lokalizacji i zarządzania nim - wyjaśnił James Foley z Ernst & Young.
Jeżeli wiedzą Państwo o osiągnięciach biznesowych na rynku nieruchomości i budownictwa w regionie, które Państwa zdaniem zasługują na nominację, prosimy o kontakt.

Na szczycie świata
Ale nie tylko biznesem żyjemy. Poza sferą biznesową wiele osób z branży związanej z nieruchomościami z regionu Europy Środkowo-Wschodniej dokonuje zdumiewających rzeczy. Właśnie takie osiągnięcia chcemy wyróżnić w kategorii "Wybitne Osiągnięcie Roku Niezwiązane z Biznesem". Jak dotąd, mamy następujące nominacje: wejście na Mount Everest od strony Przełęczy Północnej (North Col) przez Richarda Walkera z Bywater Properties w maju tego roku w celu zbierania środków na walkę z chorobą Alzheimera, projekt biblioteczny Danny Kambo z GSE w Demokratycznej Republice Konga oraz nominację grupową dla wszystkich osób, które w tym roku pobiegły w maratonie zbierając pieniądze na cele charytatywne.

Richard Walker, którego firma działa w Wielkiej Brytanii i Polsce, oraz jego ojciec Malcolm weszli 3 maja na szczyt Przełęczy Północnej (North Col) na wysokość 7,2 tys. m w ramach Iceland Everest Expedition (Iceland to brytyjski sklep z produktami mrożonymi, którego założycielem i managerem jest Malcolm). Zaproszenie do wspinaczki otrzymali od brytyjskiego odkrywcy Davida Hemplemana Adamsa. Przygotowania trwały około roku. - Byliśmy zupełnymi nowicjuszami, więc odbyliśmy przyspieszony kurs wspinaczki linowej i kurs alpinistyki, a także weszliśmy na Kilimandżaro, aby przyzwyczaić się do przebywania na wysokości - mówi Richard Walker. Po wejściu na North Col (dla porównania, najwyższa góra w Europie - Mont Blanc - której wysokość wynosi 4810 m, jest o 2390 m niższa), Richard miał mieszane uczucia. - Fizycznie czułem, że mam jeszcze siłę na wejście na sam szczyt, który był oddalony o zaledwie 1000 m od miejsca, w którym się znajdowałem, i dość wyraźnie widziałem trasę na sam szczyt. Gdybym wspinał się bezpośrednio, potrzebowałbym na to jeszcze dwóch dni, lecz jest to niemożliwe, ponieważ należy zejść aż do obozu bazowego, by odzyskać siły przed ostatecznym podejściem. W związku z tym podejście o te kolejne 1000 m zajęłoby mi jeszcze trzy tygodnie - podkreśla Richard Walker. Co czuł w czasie wspinaczki i zejścia? - Było koszmarnie zimno. Zima w Warszawie zupełnie mnie na to nie przygotowała. Gdy byliśmy już wysoko, nie mogłem spać. Wszystko w namiocie zamarzało i nie dało się wyjść ze śpiwora. Krążenie krwi niemal ustaje, tlen nie jest właściwie transportowany do poszczególnych części ciała, a organizm przestaje dobrze trawić pokarmy - wspomina Richard Walker. Ogółem w związku ze wspinaczką udało się zebrać kwotę stanowiącą równowartość około 6 mln zł na badania nad wczesnym stadium choroby Alzheimera. - To niemodny cel charytatywny, więc trudniej jest zbierać pieniądze. Dlatego się go podjęliśmy. To okrutna, nieuleczalna choroba, w pokonaniu której mogą pomóc jedynie badania naukowe. Choroba Alzhei-mera w wczesnym stadium może występować już po 30. roku życia, nie tylko u osób w starszym wieku - mówi Richard Walker.

Danny'ego Kambo do założenia projektu "Bibliotheque Albert Mpasi" w rodzimej Demokratycznej Republice Konga zainspirowało wspomnienie o księdzu, którego znał dość dobrze. Przyczynił się on do poprawy poziomu edukacji w tym kraju, lecz zmarł tragicznie w wypadku samochodowym w roku 2008. Celem projektu jest wspomaganie rozwoju edukacji w północnym Kongo i rozwijanie tego procesu w reszcie kraju. Obecnie projekt koncentruje się na budowie biblioteki w mieście Gemena zamieszkałym przez 50 tys. osób. - Gemena ma szkoły podstawowe, gimnazja i licea, lecz nie ma biblioteki. Zebraliśmy ponad 5 tys. książek. Naszym celem jest zebranie kwoty wystarczającej na wyposażenie biblioteki w panele solarne, które będą stanowić źródło energii elektrycznej oraz zapewnienie satelitarnego dostępu do Internetu. Mamy jeszcze ponad 15 tys. książek, które należy przetransportować do Konga - mówi Danny. Biblioteka ma także zapewnić podstawowy dostęp do edukacji dla dzieci, których rodzice nie dysponują wystarczającymi środkami finansowym, by wysłać je do szkoły. Dlaczego to robi? - Uważam, że moim obowiązkiem jest pomagać tam, gdzie ludzie naprawdę tego potrzebują. Mam ogromne szczęście, że mieszkam w Europie, gdzie odebrałem dobre wykształcenie i mam dobrą pracę, która umożliwia mi życie na przyzwoitym poziomie. To normalne, że niosę pomoc i nadzieję innym, choćby niewielką - mówi Danny.

Zmęczeni, lecz szczęśliwi
Każdy maratończyk-amator wie, co oznacza stanąć przed "ścianą". Dla Johna Duckwortha z Jones Lang LaSalle, który we wrześniu pobiegł w maratonie warszawskim, w którym zebrał 10 tys. funtów dla Szpitala Dziecięcego przy ul. Litewskiej, ściana miała długość 10 km. - To prawda, że staje się przed ścianą. To jedno z najbardziej nieprzyjemnych doświadczeń w moim życiu. Po 25 km, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Po 35 km, nogi mówiły mózgowi, żeby się zatrzymać. Na tym etapie bardzo dawał o sobie znać ból fizyczny i emocjonalny, lecz przyjemność z ukończenia oraz poczucie osobistego osiągnięcia są czymś, czego nigdy nie zapomnę - mówi John Duckworth. Grzegorza Żochowskiego z REAS do przebiegnięcia pierwszego maratonu zainspirował właśnie John. Celem Grzegorza był inkubator hybrydowy, który ogrzewa noworodki z niewielką masą ciała nawet wtedy, gdy jest otwarty. Treningi rozpoczął dziewięć miesięcy przed maratonem - biegał po 10 km w weekendy i w ciągu dwóch miesięcy poprzedzających bieg dwa razy przebiegł po 35 km. - Stawałem przed ścianą po przebiegnięciu 35 km i opuszczały mnie siły. Było trudniej niż przewidywałem, ponieważ było gorąco i słonecznie - mówi Grzegorz Żochowski. Czy pobiegnie jeszcze raz? - Tak - odpowiada bez wahania. Dla Johna największym problemem było znalezienie czasu na treningi. - Bieganie wcześnie rano stało się złem koniecznym - mówi. Jego żona Celine mówi o decyzji męża: - Lubi sport i konkurencję, lecz nie jest najlepiej przystosowany do biegania w maratonie. John dostał bardzo pomocną książkę zatytułowaną mniej więcej "W Trzy Miesiące do Maratonu" i stosował się do zawartych w niej zaleceń, lecz nie co do joty. Po maratonie stwierdził, że gdyby przestrzegał wskazówek z książki dokładnie, odczułby dużą różnicę. Pod koniec biegu był kompletnie wyczerpany, lecz na mecie czekała na niego profesor Bożena Werner ze szpitala, więc musiał bieg ukończyć!

Zarówno John, jak i Grzegorz byli zdumieni wsparciem, jakie otrzymali. - Pomoc ze strony rodziny, przyjaciół i kolegów z pracy była zdumiewająca. Szpital Dziecięcy przy ul. Litewskiej to niesamowita organizacja, zajmująca się śmiertelnie chorymi dziećmi. Szpital ma wspaniałe ambicje w zakresie rozwoju - powiedział John. Tymczasem w Rumunii, idąc za przykładem dyrektora zarządzającego Tima Wilkinsona, który w roku 2008 przebiegł maraton w Nowym Jorku zbierając pieniądze na Hospicjum Casa Sperantei w Bukareszcie, dziesięciu pracowników DTZ Echinox wzięło udział w maratonach w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat, dzięki czemu zebrali ponad 11,5 tys. euro na hospicjum świadczące opiekę paliatywną nad śmiertelnie chorymi pacjentami. Ostatnią próbę podjęto 9 października, kiedy jeden pracownik przebiegł półmaraton w czasie Międzynarodowego Maratonu Bukareszteńskiego, a czterech innych przebiegło maraton w sztafecie po 10,5 km na osobę. Jedną z czterech osób była Evelina Necula. - Przebiegnięcie dystansu 10,5 km to niesamowita zabawa, szczególnie gdy robi się to zespołowo w dobrej sprawie. Jest to zaraźliwe i uzależniające i jestem pewna, że w przyszłości dołączą do nas inni koledzy - powiedziała. Dodała, że pogoda nie była zbyt dobra. - Gdy biegłam w deszczu i czułam wiatr na twarzy, zastanawiałam się, czy powtórzę to w przyszłym roku. Wątpliwości trwały tylko chwilę, ponieważ po ukończeniu wyścigu byłam tak szczęśliwa, że od razu zaczęłam planować kolejne wyzwania - podkreśliła Evelina Necula. Richard, Danny, John, Grzegorz oraz zespół DTZ Echinox nie szukają uznania dla siebie. Chcą tylko podnieść świadomość związaną ze sprawami, które wspierają. Jeżeli znają Państwo kogoś podobnego do nich, kto Państwa zdaniem powinien zostać nominowany, prosimy o kontakt.

Richard Stephens

Kategorie