Na obcej ziemi
Powierzchnie magazynowe i produkcyjneDecyzja podjęta jesienią ubiegłego roku przez AB Foods - odnośnie zamknięcia fabryki herbaty Twinings w brytyjskim Newcastle i przeniesienia produkcji do Polski - spotkała się w obu krajach z całkowicie odmiennym przyjęciem. Gdy okazało się, że przeprowadzka do Polski oznacza likwidację niemal 400 miejsc pracy w Wielkiej Brytanii, a przeniesienie produkcji było częściowo finansowane przez dotację z Unii Europejskiej w wysokości 10 mln euro, w brytyjskiej prasie zawrzało. Tymczasem w Polsce, warta 43 mln euro inwestycja AB Foods w przebudowę dawnego magazynu samochodów (o powierzchni 26 tys. mkw.) w podpoznańskim Swarzędzu-Jasinie na fabrykę herbaty Twinings, została przyjęta wręcz entuzjastycznie. W maju tego roku spółka Japan Tobacco Inc. (JTI) ogłosiła plan zamknięcia fabryki papierosów w austriackiej miejscowości Hainburg (pracę straci tam 320 osób) oraz przeniesienia całej produkcji do istniejących zakładów w Bukareszcie oraz w Starym Gostkowie w województwie łódzkim. Spółka JTI nie ujawniła jeszcze, czy będzie to oznaczać rozbudowę tych ostatnich. Zakład w Polsce, w którym znajdują się także magazyny o powierzchni 9 tys. mkw., wart 100 mln euro, otwarto w roku 2009.
Tu i teraz
Pojawia się pytanie, dlaczego firmy przenoszą się do Europy Środkowo-Wschodniej, w tym do Polski, i dlaczego właśnie teraz? Jednym z najważniejszych czynników są rzecz jasna koszty, które od czasu wprowadzenia wolnej gospodarki rynkowej, były zachętą dla firm międzynarodowych zainteresowanych inwestycjami w tym regionie. Jednak obecnie przyczyny przeprowadzek mogą być inne. Wiele firm wciąż ma kłopoty ze znalezieniem pieniędzy na finansowanie takich inwestycji we własnym kraju. Koncerny, które muszą rozwijać swoją działalność, mogą sobie na to pozwolić tylko w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Marek Skrzydlak, negocjator w dziale nieruchomości przemysłowych w warszawskim biurze agencji Cushman & Wakefield, twierdzi: - Obecnie sytuacja biznesowa jest dobra, jednak nadal trudno uzyskać finansowanie. Zatem, żeby się rozwijać, firmy międzynarodowe potrzebują tańszej siły roboczej oraz muszą redukować koszty operacyjne. A to mogą osiągnąć tylko w tym regionie, na przykład w Polsce.
Robert Dobrzycki, partner zarządzający na Europę Środkową w firmie Panattoni Europe będącej deweloperem obiektów przemysłowych, potwierdza, że w chwili obecnej występuje wśród zachodnioeuropejskich firm tendencja do przenoszenia działalności do tego regionu. - Zjawisko to obserwujemy już od roku 1989. Jednak od zakończenia kryzysu jest szczególnie widoczne, zwłaszcza z powodu poszukiwania oszczędności na kosztach operacyjnych i kosztach zatrudnienia - zauważa Robert Dobrzycki. Wtóruje mu Błażej Ciesielczak, country manager w spółce Goodman Poland, dodając, że istotną część takich działań zaplanowano jeszcze przed rokiem 2008, lecz wstrzymano się z ich realizacją z powodu nadejścia kryzysu finansowego. - Ostatnio obserwujemy duży ruch w sektorze przemysłowym, spowodowany głównie przez spółki zachodnie. Głównymi czynnikami napędzającymi obecnie rynek są inwestycje wstrzymane w czasie kryzysu, które teraz trzeba realizować, oraz prowadzona przez firmy modernizacja i inwestycje w zakłady w celu zwiększenia konkurencyjności - zauważa. Z kolei Marek Skrzydlak podkreśla, że część z tych planów dotyczy podniesienia standardu istniejących obiektów z klasy "C" do klasy "A".
Trzy źródła
Zdaniem Renaty Osieckiej, dyrektor zarządzającej w firmie konsultingowej Axi Immo, obecne zapotrzebowanie na rozbudowę powierzchni przemysłowych w regionie Europy Środkowej i Wschodniej ma trzy główne źródła: - Po pierwsze rynek stymulowany jest przez firmy, które przejęły przedsiębiorstwa obecne na rynkach lokalnych. Na przykład Samsung, który wykupił firmę Amica, rozbudował przejęte i działające zakłady. Jest to dość dobry sposób na wejście i rozwój na nowym terenie - mówi Renata Osiecka. Kolejnego źródła należy szukać w sektorze handlu. - Oczywiście nie jest on źródłem zbyt wielu inwestycji zagranicznych. To raczej polskie spółki chcą się rozwijać, by sprostać większemu zapotrzebowaniu spowodowanemu przez wyższy poziom konsumpcji - zauważa Renata Osiecka. Przykładem jest firma TK Maxx, która w kwietniu rozpoczęła prace nad centrum pakowania o powierzchni 26 tys. mkw. we Wrocławiu. Inwestycja pochłonie 90 mln złotych, a termin jej realizacji wypada w listopadzie. Jednak Renata Osiecka uważa, że najważniejszym motorem obecnego popytu jest sektor motoryzacyjny, którego kondycja się poprawia. Z tą opinią zgadza się Robert Dobrzycki z Panattoni: - Zapotrzebowanie ze strony firm z sektora motoryzacyjnego, posiadających szczególne wymagania, jest o wiele wyższe niż w momencie wystąpienia kryzysu. Spółki z tego sektora postrzegają region Europy Środkowo-Wschodniej jako dobrą lokalizację dla swojej działalności - mówi Robert Dobrzycki. Renata Osiecka uważa, że zamiast rozwijania działalności w krajach pochodzenia, spółki motoryzacyjne uznają dziś za bardziej korzystne zwiększanie produkcji i rozwój zakładów w naszym regionie - zwłaszcza w specjalnych strefach ekonomicznych. To powoduje efekt domina, ponieważ firmy motoryzacyjne działające już w kraju liczą na to, że w pobliżu swoje siedziby będą mieli wszyscy podwykonawcy. - Podwykonawcy mogą spodziewać się zawarcia z dużą firmą kontraktów na 5-10 lat - im dłuższy jest kontrakt, tym bardziej korzystny dla nieruchomości - dodaje Renata Osiecka, podkreślając, że to właśnie dlatego władze lokalne i centralne tak bardzo starają się przyciągnąć duże firmy do inwestowania w kraju. Jeżeli firmy zlokalizują swoją działalność w specjalnych strefach ekonomicznych (SSE) w Polsce, mogą uzyskać zwolnienia podatkowe, a także korzystać z niższych kosztów zatrudnienia, niższych kosztów dystrybucji i surowców. Polskie SSE mają działać do roku 2017, a termin ten może zostać przedłużony o kolejne dwa lata.
Heavy metal
Marek Skrzydlak z Cushman & Wakefield zauważa, że na teren Europy Środkowo-Wschodniej wkraczają także spółki z Europy Zachodniej, które chcą korzystać z mniej restrykcyjnych - w stosunku do surowego prawa wdrażanego w krajach ich pochodzenia - przepisów dotyczących środowiska naturalnego. - Powodem przenoszenia się niemieckich przedstawicieli przemysłu ciężkiego na Śląsk z całą pewnością są przepisy dotyczące środowiska naturalnego - mówi Marek Skrzydlak i ujawnia, że jego agencja obsługuje obecnie pewną firmę, która planuje zamknięcie zakładu mieszczącego się w jednym z krajów Beneluksu oraz przeniesienie produkcji do Polski, do obiektu o powierzchni 10 tys. mkw.
Jak silny jest popyt na przenoszenie lub zwiększanie działalności w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i czy będzie on rósł w możliwej do przewidzenia przyszłości? Marek Skrzydlak prognozuje, że w ciągu nadchodzących kilku lat na rynku będzie występował znaczący wzrost. - Rynek dla takich przedsięwzięć jest obecnie dość mały, ale w tym roku powinna wystąpić duża zmiana, ponieważ wznawiana jest realizacja dawnych projektów, a firmy zaczynają wykazywać coraz bardziej optymistyczne nastawienie - wyjaśnia.
Błażej Ciesielczak z Goodman Poland wydaje się nieco bardziej ostrożny. Jego zdaniem przez najbliższy rok lub dwa lata obserwować będziemy tendencję wzrostową, lecz nie będzie to wzrost porównywalny z boomem z roku 2007. Robert Dobrzycki z Panattoni zgadza się, że zjawisko przenoszenia i budowy obiektów przemysłowych będzie prawdopodobnie przybierać na sile. Zaznacza jednak, że rozbieżność między kosztami operacyjnymi i kosztami zatrudnienia między krajami takimi, jak Polska i Czechy, a Europą Zachodnią nie będzie trwać wiecznie. A zatem może to być zjawisko krótkotrwałe. - W niedalekiej przyszłości rynek ten będzie się rozwijał. Lecz w dłuższej perspektywie czasu wystąpi spowolnienie tego procesu z powodu wyrównywania się kosztów - podsumowuje Robert Dobrzycki.