Perły odwagi
PKO BP chce wyburzyć warszawską Rotundę i wybudować w jej miejscu… nową Rotundę. Tylko po co burzyć, gdy można ją wyremontować, umyć i obrać ze szmat reklamowych? Uratujmy Rotundę! – W taki sposób użytkownicy serwisu Facebook przekonują się nawzajem o konieczności zachowania starego okrąglaka przy skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i ul. Marszałkowskiej
Emil Górecki
Kiedy piszę ten tekst, bronić tego obiektu w sieci chce 5,8 tys. internautów. Wśród nich kilkoro moich znajomych. Argumentacja, dlaczego budynek należałoby jedynie oczyścić i zmodernizować, ma głównie charakter emocjonalny: to miejsce spotkań, charakterystyczny punkt miasta i świadek historii. Natomiast właściciel budynku – czyli wspomniany bank – deklaruje chęć oddania miastu obiektu nowego, choć częściowo nawiązującego do kultowej budowli. Na stworzonej specjalnie stronie internetowej nowarotunda.pl pyta on, co powinno się w nim znaleźć.
Cała sytuacja przypomina podobną historię sprzed czterech lat. Chodzi – mianowicie – o budynek Supersamu przy pl. Unii Lubelskiej, także w Warszawie. Tu protesty na nic się nie zdały. Budynek, mimo swych niezaprzeczalnych walorów architektonicznych, został wyburzony. A był znacznie ładniejszy i ciekawszy niż Rotunda. Wróćmy do czasów jeszcze wcześniejszych i do znacznie bardziej śmiałego planu: wyburzenia Pałacu Kultury i Nauki. Ten pomysł już szans na realizację nie ma, bo w 2005 roku pod swoje skrzydła wziął go konserwator zabytków. Ani Supersam, ani Rotunda, z powodu swej młodości, takiej ochrony nie miały. Rotunda, w obecnej formie, ma równo 30 lat, a gdyby dodać lata przed eksplozją jest ich 41. Wciąż o kilka za mało na wpis do rejestru zabytków.
Napisz coś o warszawskich perełkach, bo jak tak dalej pójdzie to wszystko wyburzą, poprosił mnie niedawno kolega (i czytelnik). Ale co, dopytuję. Napisz: ha, budowlańcy, chciałoby się coś nowego wybudować, nie?! Ale tu wam nie wolno, bo to są perełki – zaproponował.
Zgoda, że Warszawa była już dosyć niszczona i nie potrzeba niszczyć jej dodatkowo własnym sumptem. Że nie można zostawiać starych budynków wyłącznie w rękach deweloperów, bo nie są oni od ochrony dziedzictwa narodowego, tylko od zarabiania pieniędzy. Ale z drugiej strony, nie można hamować każdej planowanej zmiany i każdego nowatorskiego kroku. Gdyby Georgesowi Pompidou zabrakło odwagi do wstawienia między miejskie kamieniczki Beaubourga dziwacznej szklarni oplecionej kolorowymi rurami, nie byłoby dziś najbardziej charakterystycznego centrum sztuki Paryża. Trzeba było chęci i fantazji, by historyczny dworzec kolejowy w Strasburgu został przykryty szklanym tunelem. Ba – gdyby nie wyobraźnia francuskiego ministra handlu i upór Gustawa Eiffla, na Polach Marsowych nigdy nie powstałby dzisiejszy symbol Francji. Najznakomitsi artyści Paryża wieszali na obydwu panach psy, jak Marice Chevalier, który mawiał: Paryż najpiękniej wygląda z wieży Eiffla, chociażby dlatego, że jej stamtąd nie widać.
Każdy ruch, oczywiście, powinien zostać wykonany z poszanowaniem historycznych wartości. Ale nie wszystko, co stare, taką wartość przedstawia. Na rozmowę o Supersamie już za późno. Pałac Kultury sam się broni przez swoją masę. Natomiast Rotunda w obecnym kształcie nie jest niczym atrakcyjnym: brudne szyby, zatęchły powiew komunizmu wewnątrz, dookoła asfalt, dziurawy zimą a plastyczny latem. Nie warto pielęgnować czegoś, tylko dlatego, że długo stoi w eksponowanym miejscu. Niszczenie zaś tego, co dobre, charakteryzuje jedynie barbarzyńców. Trzeba więc siąść przy stole z architektami, urbanistami i warszawiakami. I zastanowić się, jak postępować, by nie niszczyć pereł, a polnych kamieni nie trzymać w szkatułce. ν