Poszukiwany, poszukiwana
Firmy specjalizujące się w budownictwie kubaturowym zwalniają pracowników, a inżynieryjne – zatrudniają. Ale droga z jednej branży do drugiej nie jest otwarta. Dlatego specjaliści od budowy dróg i mostów kryzysu się nie obawiają i nadal zarabiają bardzo dobrze
Emil Górecki
W budownictwie kubaturowym inwestycje zostały w dużej części zatrzymane, natomiast w branży dróg i mostów pojawia się coraz więcej przetargów publicznych. Cieszą się z tego nie tylko budowlane giganty, które spełniają wymagania stawiane generalnym wykonawcom, ale także mniejsze spółki, które liczą na rolę podwykonawców. Spółki o zdywersyfikowanym portfelu mają swoich menedżerów, inżynierów i specjalistów. W tej chwili, jeśli tylko jest to możliwe, przesuwają ich z kontraktów budownictwa kubaturowego na zadania inżynieryjne. W zeszłym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wydała na inwestycje drogowe (według protokołów odbioru) 14,9 mld zł. Plan finansowy GDDKiA na 2009 rok rozpisany jest na sumę prawie dwa razy większą – 28 mld zł.
Najpierw projekt, potem robota
Proces inwestycji drogowo-mostowych dzielimy na dwie fazy: projektowanie oraz realizację. Na tym pierwszym etapie największym problemem jest brak wysoko wykwalifikowanej kadry. – Trudno jest o specjalistów właściwie z każdej dziedziny projektowania. Wynika to przede wszystkim z długiego procesu ich kształcenia, który trwa kilka lat. Kolejne pięć lat zajmuje zdobywanie uprawnień. Musi to hamować postęp prac w tej fazie przygotowywania inwestycji drogowych. Inaczej wygląda sytuacja na etapie procesów wykonawczych. Z naszych rozmów z menedżerami najważniejszych firm wykonawczych z branży drogowej i mostowej wynika, że mają one ciągle niewykorzystany potencjał zarówno ludzki, jak i sprzętowy, bo branża drogowa dopiero w najbliższych kilkunastu miesiącach spodziewa się większej liczby ogłaszanych przetargów, a tym samym – faktycznych kontraktów. Zatem przy dzisiejszym poziomie obłożenia firm projektami infrastrukturalnymi sytuacja zdaje się być pod kontrolą. Niebezpieczeństwo może pojawić się w przyszłości. Brak dostatecznej liczby wykwalifikowanych specjalistów stanie się wówczas „wąskim gardłem” dla inwestycji infrastrukturalnych – mówi Beata Radomska, dyrektor zarządzający firmy doradztwa personalnego Cigno Consulting.
Potwierdza to Anna Talbierz, która – jako kierownik ds. personalnych oddziału w firmie Budimex – zajmuje się m.in. rekrutacją pracowników do budowy autostrady A1. W zeszłym półroczu firma zatrudniła na różne stanowiska w dziale infrastruktury kilkadziesiąt osób. – Dziś proces rekrutacji przebiega spokojnie, ale przewidujemy, że nabierze rozpędu, gdy przystąpimy do części wykonawczej autostrady A1. Zakładam, że działania rekrutacyjne zintensyfikujemy w drugiej połowie roku, choć trudno powiedzieć, ilu pracowników będziemy potrzebowali. W naszym przypadku pierwszeństwo ma rekrutacja wewnętrzna, dopiero w razie jej niepowodzenia rozpoczynamy poszukiwania specjalistów na rynku. Obecnie szukamy przede wszystkim ludzi do wsparcia części projektowej – mówi.
Pracownik na wagę złota
Ponieważ spora część tych publicznych inwestycji jest niezbędna do przeprowadzenia mistrzostw Euro 2012 i może być współfinansowana ze środków unijnych, w gałęzi tej upatruje się szansy na złagodzenie skutków kryzysu. Firmy chętne do rywalizacji o te kontrakty muszą przygotowywać kadrę, która je przeprowadzi. Kogo brakuje najbardziej? – Patrząc na inwestycje infrastrukturalne pod kątem fazy projektowania, poszukiwania koncentrują się na dobrze wyszkolonych projektantach drogowych i mostowych z odpowiednimi uprawnieniami. Zaś firmy wykonawcze najbardziej poszukują pracowników na stanowiska dyrektorów i kierowników kontraktów, kierowników robót drogowych czy też inżynierów drogowych i mostowych – mówi Agnieszka Cieniuch, konsultant branży budownictwa i infrastruktury Cigno Consulting.
Ile żądają inżynierowie
W ubiegłym roku polski odział firmy Skanska zwiększył rentowność operacyjną do 5,4 proc. Firma wygenerowała 2,8 mld zł przychodu. Teraz portfel jej zamówień wart jest 5,5 mld zł, o 134 proc. więcej niż rok temu. Ponad połowę stanowią zamówienia na budowę dróg i mostów, kolejne 30 proc. przypada na budownictwo ogólne. W związku z sytuacją na rynku Skanska już realizuje strategię obniżenia kosztów, ale pracowników nie zwalnia. Obecnie zatrudnia ok. 6 tys. osób. Strategia rozwoju na najbliższe lata zakłada otwarcie nowych dywizji w miastach, w których spółka już posiada biura, tak aby w każdym z nich działała dywizja budownictwa ogólnego, drogowo-mostowego oraz hydroinżynieryjna i techniczna. – Jeszcze rok temu martwiliśmy się, czy w najbliższych miesiącach będziemy mieli odpowiedni zastęp fachowców do prowadzenia kontraktów. Dziś jest już nieco łatwiej, nawet jeśli chodzi o negocjacje płacowe. Fachowcy bardziej racjonalnie podchodzą do tego tematu – przyznaje Marcin Gesing, rzecznik spółki Skanska.
Przedstawiciele firmy Polimex Mostostal przyznają, że nie sięgają już tak aktywnie po studentów i absolwentów jak jeszcze rok temu. Rzecznik spółki Paweł Szymaniak nie kryje jednak, że inżynierów firmie ciągle brakuje, zwłaszcza tych, którzy znają języki obce.
Rozpuszczeni fachowcy
Szefowie dużych firm budowlanych obawiają się, że już pod koniec roku pozyskanie najbardziej potrzebnych, wykwalifikowanych pracowników będzie niemożliwe. Ich kryzys nie dotyczy. – Problem wzrostu płac dotknął w pierwszej kolejności firmy projektowe. Wynagrodzenia tych wąsko wyspecjalizowanych fachowców zostały już bardzo wywindowane. Pracownicy tego sektora zarabiają w Polsce co najmniej tyle, ile ich koledzy w krajach Europy Zachodniej. To wpływa na opłacalność projektów. W branży wykonawstwa drogowego płace stanowią jedynie kilkanaście procent całego kosztorysu projektu. Tu najdroższe są materiały i urządzenia. Ale fachowcy z tego sektora również podnieśli swoje wymagania finansowe o około 10-20 proc. i wzrost ten jest nadal odczuwalny. Rozstrzał oczekiwań kandydatów na te same stanowiska dochodzi do 100 proc. stawki. Ale roszczenia są też często konsekwencją tego, że osoby te tak naprawdę nie szukają pracy. Nie mają więc nic do stracenia, jeśli podadzą niebotyczną sumę – mówi dyrektor Cigno Consulting. ν