Nomen-omen, czyli imię-znak. Nazwa każdej inwestycji szanującego się dewelopera musi zawierać jej esencję, smak i atmosferę. Nawet jeśli to wydmuszka, niedobry cukierek w ładnym sreberkuKto może być chrzestnym ojcem lub matką centrów handlowych, kompleksów mieszkaniowych, czy biurowców, kto nadaje im imiona? Odpowiedź jest prosta: marketingowcy. Nazwy zależą od ich rozlicznych zainteresowań i różnorakiego wykształcenia. Według tych kryteriów można ich podzielić na kilka grup. Filolodzy Na początku trzeba zaznaczyć, że żeby wymyśleć angielską nazwę dla inwestycji, nie trzeba być od razu filologiem. Anglojęzyczne nazwy to żadna osobliwość. Chodzi raczej o filologów romańskich, italianistów i iberystów. Zupełnie inaczej sprzedaje się Casa Verde (czyli Domy Zielone), niż mieszkania w biało-brązowym bloku na Mokotowie. Łatwiej przychodzi pochwalić się kolegom czy szwagrowi mieszkaniem w Patrick’s Homes, niż na osiedlu, choćby nawet