W istocie każdy, kto oglądał niedawne relacje telewizji Fox News z Teksasu, w którym doszło do poważnych awarii systemu energetycznego, miał okazję usłyszeć podobne poglądy, choć przypuszczam, że w tym przypadku tego typu opinie wynikały raczej z nie do końca szczerych intencji tej stacji. Co jednak wydaje mi się tak niewiarygodne w kwestionowaniu globalnego ocieplenia z racji niedawnych mrozów, to fakt, że takie temperatury i takie ilości śniegu mamy po raz pierwszy od kilku lat. Kiedy sprowadziłem się do Polski we wczesnych latach 90., ostra zima zdarzała się tu często, a przy tym trwała o wiele dłużej i była znacznie surowsza: pierwszy śnieg spadał w listopadzie i leżał czasem do kwietnia, a 30-stopniowy mróz nie był niczym wyjątkowym. Prawdziwy szok dla Brytyjczyka, który nadejście zimy poznawał po tym, że temperatura obniżała się o kilka stopni, a deszcz padał trochę częściej niż latem. Dlaczego więc dzisiaj nie dostrzegamy różnic