Ja miałam jednak mniej namacalne marzenie: dźwięk rozlegający się wokół, kiedy zamknę za sobą drzwi wejściowe. Mówiąc „dźwięk”, mam oczywiście na myśli niczym niezmąconą ciszę. Podekscytowana brakiem konieczności ustalania ze współlokatorami czy partnerem budżetu i oczekiwań, snułam sielankowe wizje i przeglądałam popularne strony z ogłoszeniami. Blokowiska, które jeszcze kilkanaście lat temu kojarzyły mi się ze smutkiem, szarzyzną i czymś skrajnie nieromantycznym, zaczęły mi się wydawać znacznie bardziej kuszące. Kto spędził okres studiów, wynajmując „przytulne” i „klimatyczne” nory w okrutnie posiekanych na pokoje kamienicach, ten wie być może, o czym mówię. A kto nie wie, niech się cieszy i z wdzięcznością spojrzy dziś na swoje plastikowe okna.
Poza „mieszkaniami z duszą” (określenie pochodzi zapewne od „duszy na ramieniu") odkrywałam też z coraz większą fascynacją świa