Dziwne ptaki
Z nowości, jakie dochodzą z rynku do nas, dziennikarzy, najciekawsza wydała mi się ta, że niektóre departamenty pewnej agencji nieruchomości pracują niewydajnie, ponieważ o efektach ich pracy nie piszemy w naszym miesięczniku. Interesujące, jak bardzo kryzys uaktywnił ludzi odpowiedzialnych za medialny wizerunek firm
Emil Górecki
Od mniej więcej dwóch–trzech miesięcy, co jakiś czas, dostajemy stanowcze w tonie „prośby i zapytania”. Przytoczę kilka z nich. „Dlaczego firma X jest obecna na łamach „Eurobuild CEE” bardziej niż konkurencyjna firma Y? Dlaczego nie przysyłacie do autoryzacji całego artykułu, a jedynie fragmenty z użytymi wypowiedziami? Dlaczego nie możemy autoryzować zdjęć? Dlaczego nazwa naszej firmy nie pojawiła się w tytule notki prasowej, którą opublikowaliście w newsletterze?” Zdarzają się też nieco nietypowe prośby. „Zależy nam na tym, by nie zmieniać niczego w informacji prasowej, jaką przesłaliśmy. W innym przypadku prosimy o uzgodnienie zmian z nami, lub o niepublikowanie tych informacji”. Czasem argumentem przetargowym jest zamieszczenie lub niezamieszczenie reklamy.
Dlatego właśnie dla zainteresowanych, przytoczę kilka generalnych zasad, jakimi się kierujemy:
1. Zarówno nam, jak i Państwu z działów komunikacji, marketingu czy PR, zależy na tym, by w tekstach pojawiały się tylko sprawdzone i rzetelne informacje. My wierzymy w Wasze informacje prasowe, Wy uwierzcie, że potrafimy je czytać. Oczywiście, z pełną odpowiedzialnością przyjmujemy krytykę, jeśli podamy błędną informację.
2. W polskiej prasie nie zwykło się autoryzować zdjęć. Zgoda na wizytę fotografa jest uznawana za zgodę na publikację zdjęć (w znanym Państwu kontekście). Po raz kolejny prosimy o zaufanie: nam też zależy na tym, by rozmówcy wyglądali ładnie. Poza tym nasz fotograf ma świetne oko.
3. Dziękujemy za przesyłane nam informacje prasowe. Nie naciskajcie jednak, byśmy je wykorzystywali bez żadnej refleksji. To do redakcji należy decyzja, które informacje zostaną opublikowane i w jakiej formie, a które w ogóle nie. Dbamy w ten sposób o czytelnika, który dzięki temu wie, jakich informacji może się po nas spodziewać. Poza tym, to my odpowiadamy za to, co napiszemy.
4. Sprzedaż reklam jest działalnością zupełnie oddzieloną od pisania tekstów redakcyjnych. Rozmawiamy z ludźmi, którzy mają wiedzę, doświadczenie i ochotę na rozmowę z nami. Doceńcie więc nasze starania, by pokazywać cały rynek, a nie tylko zaprzyjaźnione firmy.
Nasze cele nie wykluczają się wzajemnie, jeśli tylko wszyscy trzymamy się zasad. W zdecydowanej większości przypadków praca z Państwem jest przyjemna i bezproblemowa. W pozostałych przypadkach – pewnie taka się stanie.
Szkoda, że efektywność pracowników pewnej agencji bardzo spadła. Ale czy to nasza wina? Rynek siadł i wielu graczy nie ma po prostu czym się pochwalić. Proszę więc nie mylić kolejności wypadków: piszemy o tym, co zaobserwujemy i czego się dowiemy, nie przewidujemy przyszłości i nie kreujemy rynkowych trendów.
Kilka słów warto też skierować do szefów firm, żądnych tzw. „publicity”. Niektórzy z nich „dociskają” swoje działy marketingu, by te zaklinały rzeczywistość. Stąd więc telefony, e-maile i inne próby wpływania na to, co pojawi się w mediach. Nie napiszemy o Państwa firmie dlatego, że ktoś ma takie oczekiwanie. Za to na pewno odnotujemy, kiedy ruszycie z budową, zakończycie ją, podpiszecie znaczącą umowę najmu czy sfinalizujecie ważną transakcję. Więc trzymamy kciuki w oczekiwaniu na pozytywne informacje.
Dziwne ptaki z tych dziennikarzy, prawda? ν