Rok 2012: dla spółki meta, dla Polski start
Sam trenował piłkę ręczną, teraz jest menedżerem przedsięwzięcia związanego z futbolem. Uważa to jednak za zadanie biznesowe. Tyle, że nakierowane nie na prosty zysk, a na szeroko pojęty rozwój całego kraju. Nie o tym, „czy”, a raczej „jak” Polska zorganizuje mistrzostwa Europy w piłce nożnej, „Eurobuild CEE” rozmawia z Marcinem Herrą, prezesem zarządu spółki PL.2012, która odpowiada za koordynację przedsięwzięć niezbędnych do przeprowadzenia Euro 2012
Emil Górecki, „Eurobuild Central & Eastern Europe”: Pytają pana jeszcze, czy zdążymy do 2012 roku? Może jest to już pytanie nieaktualne?
Marcin Herra, prezes zarządu spółki PL.2012: Dziś na pewno jest ono nieaktualne, choć jeszcze w marcu zeszłego roku było uzasadnione. Na początku 2008 roku zdecydowanie przyśpieszyliśmy i obecnie, po 12 miesiącach pracy, realizujemy zadania zgodnie z harmonogramem, a w niektórych obszarach, jak choćby przygotowanie zabezpieczenia medycznego, jesteśmy nawet bardziej zaawansowani, niż oczekuje tego od nas UEFA. Poza tym, oprócz czynników obiektywnych, które mnie w takim przekonaniu utrzymują, jak choćby rozpoczęcie prac budowlanych przy stadionach, mamy także bardziej subiektywne, jak nastroje społeczne. Z naszych badań opinii wynika, że w lipcu 2008 roku 46 proc. Polaków było przekonanych, że zdążymy z przygotowaniami. Natomiast między lipcem a listopadem, gdy poziom optymizmu z powodu ogólnoświatowych wydarzeń spadł, wskaźnik optymizmu wobec Euro 2012 wzrósł o 5 punktów, do 51 proc. Warto także podkreślić, że w samych sześciu miastach, przygotowujących się do roli gospodarzy, to przekonanie wynosi powyżej 70 proc. Cieszymy się, że trend obserwowany odkąd otrzymaliśmy razem z Ukrainą prawo do organizacji mistrzostw, został odwrócony. Dziś zadajemy sobie inne pytanie: co zrobić, by dobrze wykorzystać wszystkie szanse, jakie daje ta impreza – krótkoterminowe wynikające z samego organizowania turnieju i długoterminowe – po mistrzostwach. To jest najważniejsze.
Emil Górecki: Zna pan zatem już odpowiedź na to pytanie?
Marcin Herra: Po pierwsze trzeba pamiętać, że praktycznie prawie niczego nie budujemy tylko na mistrzostwa. Druga ważna sprawa to znajomość priorytetów – master plan, który zamieściliśmy na naszej stronie internetowej, pokazuje blisko 300 projektów, które zostały wyselekcjonowane z ponad tysiąca kilkuset: stadionów, dróg, lotnisk, dworców kolejowych, hoteli i centrów pobytowych. Wcześniej były wśród nich nawet ogrody zoologiczne, wyposażenie oddziałów dla noworodków czy aquaparki, które konieczne dla tej imprezy nie są. Obecnie prawie 300 przedsięwzięć to priorytety z punktu widzenia Euro 2012. Mistrzostwa to szansa infrastrukturalna. Za trzy i pół roku będziemy mieli główne areny sportowe, które są fundamentem i gwarancją rozwoju sportu oraz organizowania wielkich imprez masowych. Jako kraj leżący w środku Europy, Polska stanie się jeszcze bardziej atrakcyjna. Tu będą się odbywały duże koncerty, imprezy biznesowe. Będziemy mieli świetną infrastrukturę lotniskową, co jest kluczowym elementem rozwoju biznesu i turystyki. Jesteśmy na dobrej drodze.
Ewa Andrzejewska, „Eurobuild Central & Eastern Europe”: Póki co, największą uwagę w Polsce poświęca się transportowi i drogom. Dla spółki PL.2012 to chyba najtrudniejsze zadanie?
Marcin Herra: Przez kilkadziesiąt dni, wspólnie z przedstawicielami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz Polskich Kolei Państwowych, przeanalizowaliśmy każdy projekt pod kątem jego niezbędności na Euro 2012. Stworzyliśmy tzw. mobility concept dla Polski, czyli sprecyzowaliśmy, jak ludzie będą się przemieszczali między krajami, a potem między miastami: czy użyją samolotów, czy samochodów. Ocenialiśmy, że na odcinek 340-350 km – niezależnie od tego, jak chcemy go przebyć – trzeba będzie poświęcić od 3 godzin 15 minut do 3 godzin 30 minut. Na tej podstawie zdecydowaliśmy, które inwestycje kolejowe czy drogowe muszą być zrealizowane. Aby dobrze zorganizować turniej, nie potrzeba nam 3000 kilometrów autostrad, wystarczy 1083 km oraz 389 km dróg ekspresowych. Oczywiście, wszystkie te inwestycje komunikacyje są także ważne dla rozwoju kraju. Ale nie zapominajmy też, że Euro 2012 jest ogromną szansą wizerunkową dla Polski. Od 1,5 do 2 mln ludzi, którzy przyjadą do Polski i ponad 10 mld oglądających widowisko, to okazja do pokazania naszego kraju innym ludziom, także potencjalnym inwestorom. Dzięki temu wzrośnie nasza atrakcyjność inwestycyjna. Ale Euro 2012 to nie koniec świata naszych zamierzeń. Nie uważamy mistrzostw za koniec drogi, tylko za jej początek. Ta impreza to przygotowanie Polski do sprostania wymaganiom wyższej konkurencji. Będziemy mieć lepszą pozycję w świecie, szczególnie w sytuacji kryzysu finansowego. Polska ma pieniądze unijne, ma jasny program i datę, która motywuje, by nie rezygnować z niczego, co jest ważne. Inni tracą, a my wspinamy się do góry.
Ewa Andrzejewska: Czy to oznacza, że jest pan jedną z nielicznych osób, które cieszą się z kryzysu?
Marcin Herra: Nie, skąd! Wiadomo, że lepiej jest, gdy wszystkim się powodzi. Ale każdy kryzys jest także szansą. Trzeba tylko umieć ją wykorzystać. Prawda, dzisiaj trudniej jest o finansowanie i jest ono droższe. Towarzyszy mu większa niepewność, ale to pozwala uniknąć podejmowania ryzykownych decyzji. Są także inne plusy. Popyt na inwestycje spada, w związku z tym zmienia się portfel zamówień firm wykonawczych. Skupią się one na przejściu przez kryzys z jak najmniejszymi stratami. A przy takich inwestycjach ryzyko dla firm budowlanych jest znacznie mniejsze niż przy inwestycjach komercyjnych. W związku z tym nasze projekty zyskują na atrakcyjności, bo w master planie, który opracowaliśmy, 80 proc. projektów będzie finansowane przez rząd i samorządy.
Koszty materiałów, ceny surowców, stali, cementu czy pochodnych ropy spadają. To także jest wynik kryzysu. Niższa cena paliwa jest radosną informacją dla kierowców, ale ma także znaczenie dla logistyki. Zmienia się rynek pracy: wraca równowaga pomiędzy rynkiem pracodawcy i pracownika. Przy liczeniu kosztów osobowych trend ten jest zjawiskiem pozytywnym.
Polska w 2009 roku przechodzi z fazy przetargowej do budowlanej – 60 proc. inwestycji musi wejść w fazę budowy. Wiele krajów na świecie, jak Stany Zjednoczone, Chiny czy kraje Ameryki Południowej, uruchamia dziś projekty publiczne. Rządy starają się pobudzić gospodarkę i inwestują w budowy obiektów użyteczności zbiorowej. Teraz Polska wydaje się pozytywnie wyróżniać na mapie kryzysu, ale już za 9-12 miesięcy duże firmy budowlane zaczną analizować, gdzie lepiej realizować inwestycje: w Polsce, czy może we Włoszech albo w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystajmy to, że przez najbliższe 3,5 roku będziemy jednym z największych placów budowy na świecie. Mamy środki UE i musimy je wydawać.
Póki mieliśmy koniunkturę – było świetnie, ale gdyby ten stan trwał nadal, znacznie trudniej byłoby utrzymywać w ryzach koszty i znaleźć wykonawców.
Ewa Andrzejewska: Koniunktura na rynku budowlanym osłabła, tanieją materiały budowlane – czy w tej sytuacji spółka skorygowała budżety na inwestycje?
Marcin Herra: Nie. Założenia dotyczące budżetów stadionowych przygotowywane w 2007 roku były, moim zdaniem, dość ogólne, dlatego dopiero teraz, kiedy mamy szczegółowe projekty wykonawcze, są możliwe dokładniejsze analizy. Weryfikujemy je przy kolejnych przetargach.
Ewa Andrzejewska: Dość ogólne? Co pan ma na myśli?
Marcin Herra: Pierwsze budżety nie były oparte o gruntowną i szczegółową analizę kosztów. Uważam, że przyjęte w tych