Polska Puste biura nie są tanie

Lato to czas dużego zużycia prądu w związku z potrzebą schładzania pomieszczeń, a klimatyzacja mocno obciąża instalacje energetyczne (znacznie bardziej niż ogrzewanie). W tym roku na zużycie prądu duży wpływ mają też zalecenia anty-COVID, według których wskazane jest intensywne przewietrzanie obiektów – zazwyczaj powietrzem wcześniej przygotowanym.

Innym przykładem działań zapobiegających szerzeniu się epidemii może być ingerencja w pracę wind. Dźwigi (jeśli to możliwe) powinny być programowane tak, aby nieużywane kabiny automatycznie zjeżdżały na dół, a drzwi pozostawały otwarte. Po pierwsze zwiększa to wymianę powietrza w kabinie, po drugie: ogranicza kontakt pracowników z przyciskami. Takie zalecenia podnoszą jednak zużycie energii elektrycznej i finalnie mogą wpłynąć na ewentualną konieczność zmiany mocy zamówionej, by uniknąć kary za jej przekroczenie – mówi Marta Lenarczyk, kierownik grupy projektowej w SPIE Building Solutions.

Firmy zajmujące się utrzymaniem obiektów (FM) w porozumieniu z właścicielami budynków mogą przeprowadzać audyty zużycia energii w nowej rzeczywistości. Prognozują także zapotrzebowanie na miesiące letnie. Dobrze zaplanowana ilość zamówionej mocy to niższa opłata stała. Zbyt niska prognoza to jednak ryzyko, że podczas gorącego lata zużycie prądu okaże się wyższe i konieczna będzie spora dopłata. Optymalizacja kosztów najlepsze efekty daje tam, gdzie komunikacja na linii najemcy – zarządzający obiektem i zespół FM funkcjonuje dobrze, a plany powrotów pracowników są rzetelne.

Nie jest to jednak łatwe. Trwająca już cztery miesiące pandemia powoduje stopniowe przyzwyczajanie się do kryzysowej sytuacji. Dotyczy to także pracy zdalnej. Jest bezpieczniejsza z punktu widzenia epidemiologicznego, a dla wielu zatrudnionych także wygodna, powroty do biur następują więc stopniowo i powoli. Według badań JLL z 8 maja, do biur wróciło wtedy tylko 5 proc. pracowników. Natomiast według raportu Knight Franka z 19 maja, większość najemców podchodzi do wznowienia pracy stacjonarnej bardzo ostrożnie i jedynie firmy, które funkcjonują w systemie gabinetowym, pozwalają na powrót do biur od 50 do 80 proc. pracowników. Z kolei Deloitte podaje, że 31 proc. organizacji nie podjęło jeszcze żadnych kroków w kierunku powrotu do biura.

Takie dane są zbieżne z moimi obserwacjami i rozmowami z zarządzającymi budynkami – do końca czerwca do parków biurowych wróciło nie więcej niż 50 proc. stałej załogi, stała obecność jest zdecydowanie poniżej połowy, a wielokrotnie nie sięga nawet 20 proc. Podobne, choć wahające się zapełnienie może potrwać do września. Latem na pracę zdalną z powodu koronawirusa nakładają się absencje urlopowe. Taka niepewność to duże wyzwanie dla właścicieli budynków – zapewnia Marta Lenarczyk.

Powroty na masową skalę nastąpią najwcześniej we wrześniu, wtedy nałożą się na siebie dwa istotne czynniki: skończy się okres urlopowy, a także wygasną przepisy "tarczy antykryzysowej" regulujące pracę zdalną – wykonywanie jej dalej będzie możliwe pod warunkiem, że pracownik będzie dysponował odpowiednimi możliwościami technicznymi oraz lokalowymi, a pracodawca przed zleceniem trybu zdalnego będzie musiał to ustalić. A spełnienie tych wymogów może oznaczać dodatkowe koszty.

Wiedza o liczbie osób, które latem będą pracowały w budynku, jest przydatna także z innego powodu. Jeśli obiekt jest pusty, przeprowadza się więcej remontów i przeglądów, bo technicy są mniej potrzebni na powierzchniach najmu.

Nie ma obecnie żadnych ograniczeń w realizacji prac utrzymaniowych i serwisowych. Zarządzający nieruchomościami są świadomi, że takie działania trzeba prowadzić w trybie ciągłym, nawet w przypadku połowicznego zapełnienia budynku. Optymalizacja – tak, ale na pewno nie kosztem bieżącej obsługi urządzeń technicznych – podsumowuje Marta Lenarczyk ze SPIE Building Solutions.