Polskie firmy budowlane nie mają szans na rozwój
Polskie firmy budowlane nie wychodzą na rynek międzynarodowy. Są bez szans. Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy Manuel Mota, dyrektor generalny Mota-Engil Central Europe.
- W krajach zachodnich widzimy umiędzynarodowienie rynku. Na przykład w Portugalii, która jest małym krajem, największa firma budowlana jest trzy razy większa niż największa firma w Polsce. Oczywiście to także kwestia tego, że firmy w Portugalii większość obrotu generują za granicą i tego, że była przestrzeń do rozwoju przez ostatnie 17 lat. Przyszliśmy do Polski czy do Ameryki Łacińskiej – wyjaśnia Manuel Mota
- Jeśli w Polsce nie będzie tej przestrzeni, firmy polskie nie będą mogły się rozwijać, nie osiągną znaczącej pozycji w Europie, na świecie, w rankingach. Jak się patrzy na kraje wielkości Polski, mają one 3, 4, 5, 10 firm z obrotami wysokości miliarda euro. W Polsce są może dwie takie firmy, które mają potencjał taki wynik osiągnąć. A reszta działa tylko na rynku lokalnym i współpracuje z lokalnymi inwestorami – ocenia Manuel Mota.
Kiedy mówię, że firmy budowlane nie mają miejsca na oddech na polskim rynku, mam na myśli bardzo dużą presję na marże. Firmy muszą za każdym razem bardzo skupiać się na działaniu tu i teraz, nie mają czasu i sił na myślenie o dywersyfikacji, o wyjściu poza kraj. Nie mówiąc już o braku na to funduszy. Firmy mające problemy nie myślą o rozwoju, a te w upadłości też raczej myślą o przetrwaniu. I to będzie problem po 2020 roku, kiedy skończą się fundusze unijne i nie będzie pieniędzy na rynku. Jeśli będą prywatni inwestorzy, projekty PPP, będzie dobrze. Ale firmy muszą się do tego przygotować, muszą znaleźć zrównoważoną bazę do rozwoju i dywersyfikacji. Bo jak jeden sektor spada, inny rośnie i wtedy można z tego trendu skorzystać. A jeśli nie mają przestrzeni i pracy w zrównoważony sposób, nie mogą oddychać, nie mogą się rozwijać, rosnąć i różnicować działalności – mówi Manuel Mota.
Czy problem leży zatem w prawie o zamówieniach publicznych? Według dyrektora generalneo portugalskiej firmy budowlanej, główny problem to brak wiedzy po stronie publicznego zamawiajacego - Gdyby była możliwość dyskusji o sprawach technicznych, byłaby też możliwość podjęcia decyzji na niższych szczeblach instytucji. Wtedy polepszyłyby się relacje. Wtedy nie byłoby sytuacji, że wykonawca ma problem, a zamawiający mu odpowiada ¬– radźcie sobie sami, taki jest budżet i koniec. Prawo może się zmieniać milion razy, ale nie wpłynie to na poprawę sytuacji. Instytucje zamawiające muszę po prostu rozwinąć swoją wiedzę techniczną i wtedy byłyby zdolne do dyskusji i podejmowania wiążących zrównoważonych decyzji – twierdzi Manuel Mota.