Stawić czoła drapaczom chmur
Pomysł przywrócenia stanowiska Naczelnego Architekta Warszawy oraz rady czołowych architektów stolicy pojawił się wraz z wyborem Lecha Kaczyńskiego na prezydenta miasta. Przez ostatnią dekadę, kiedy to o urbanistyce decydowali sami radni, w mieście popełniono masę poważnych błędów planistycznych. Teraz w panowaniu nad chaosem pomoże Rada Urbanistyczno-Architektoniczna
Od trzech miesięcy piętnastu członków Rady Urbanistyczno-Architektonicznej Warszawy poświęca środowe popołudnia na kilkugodzinne spotkania. Grupą, w skład której wchodzą - oprócz czynnych zawodowo architektów - także naukowcy czy specjaliści do spraw ruchu ulicznego, kieruje Andrzej Kiciński. Choć rada to ciało czysto doradcze, jej członkowie (wraz z Naczelnym Architektem Michałem Borowskim) mają sporo do powiedzenia prezydentowi stolicy. A Lech Kaczyński popiera niepokój specjalistów: w Warszawie źle się dzieje.
Koniec chaosu
Być może to zbieg okoliczności, lecz właśnie w drugiej połowie lat 90., 10 lat po rozwiązaniu poprzedniej rady architektonicznej, centrum Warszawy w chaotyczny sposób wystrzeliło w górę. Przykładem jest choćby budowa bardzo wysokich budynków w okolicy Pałacu Kultury i Nauki. Część z nich zupełnie nie pasuje do architektury powojennej stolicy.
- Zabrakło wówczas takiej instytucji jak rada. Nie wydawano profesjonalnych opinii, więc brakowało analizy części planów, co często dawało opłakane skutki - mówi Paweł Detko z pracowni DJIO Architekci, członek Rady.
Drugi jej przedstawiciel, Piotr Szaroszyk z pracowni Szaroszyk & Rycerski Architekci, podaje przykład innych stolic europejskich, takich jak Helsinki czy Berlin, które powinny być ,urbanistycznymi wzorami do naśladowania": - Planowanie przestrzenne i miej-skie w Helsinkach znacząco różni się od Warszawy - mówi Szaroszyk. - Tam ani jedna działka w mieście nie jest własnością prywatną, wszystko należy do lokalnego samorządu. Miejscy architekci planują w Helsinkach wszystko: nie tylko ulice, ale nawet kształt i wielkość budynków. Jeśli deweloper lub inwestor chce coś wybudować - może sam zaprojektować np. fasady, lecz cała reszta jest już gotowa.
O Berlinie Szaroszyk opowiada: - W Niemczech jest pięć razy więcej architektów niż w Polsce, więc chronią swój rynek o wiele lepiej niż tutaj. Nie pozwalają stawiać w mieście byle czego, a tak właśnie dzieje się w Warszawie - dodaje. Dla Szaroszyka takim ,berlińskim" budynkiem jest Metropolitan, zaprojektowany przez Normana Fostera na placu Piłsudskiego kompleks biurowy.
Nowa wizja
Choć niewiele da się zrobić, by zmienić wielopiętrową panoramę z lat 90., nowy prezydent miasta obiecał chronić Warszawę przed kolejnymi nieprzemyślanymi budowami.
W wywiadzie dla ,Warsaw Voice" mówił: - Chcemy, by rozwój stolicy był pod kontrolą i chcemy uniknąć chaosu. Zadbamy o to, by pozwolenia wydawane były tylko dla takich projektów, które pasują do otoczenia pod względem wielkości i wysokości oraz są zgodne z lokalnym planem zagospodarowania. Tam, gdzie miejscowy plan zagospodarowania dopuszcza tylko budynek sześciopiętrowy, nigdy nie powstanie drapacz chmur.
Podczas rozmów z członkami rady zadziwia jednomyślność, z jaką wyrażają oni swoje opinie. - Mamy takie same wizje najważniejszych spraw - mówi przewodniczący Rady, Andrzej Kiciński i szybko dodaje: - Szczegóły zaś są przedmiotem ożywionych dyskusji i dlatego prowadzimy głosowania, choć są one tylko wyznacznikiem tego, jak silnie przychylamy się do takiego czy innego poglądu.
Paweł Detko z DJIO najpierw wskazuje chybiony projekt, jakim jest dla niego Milenium Plaza w pobliżu Placu Zawiszy: - Żaden znany mi architekt nie powiedziałby, że jest to dobre miejsce na taki drapacz chmur - mówi. Potem dopiero zaznacza, że członków Rady ,łączy wspólny sentyment do europejskiego stylu urbanistycznego, w którym budynki mają ludzką wysokość sześciu, siedmiu lub ośmiu pięter: - Projekty, z którymi stykaliśmy się w ciągu ostatniej dekady, bardziej zbliżone są do tradycji amerykańskiej niż europejskiej.
Z rozmów z członkami Rady Urbanistyczno-Architektonicznej wyraźnie wynika, że opowiadają się oni za prowadzeniem bardzo ścisłej polityki urbanistycznej dla stolicy, w ramach której żaden projekt nie powinien umknąć wnikliwej analizie. Andrzej Kiciński kreśli filozofię kierowanego przez siebie zespołu: - Warszawa powinna mieć bardzo ścisłe plany, szczególnie dla najważniejszych jej części, takich jak Aleje Jerozolimskie czy plac Piłsudskiego. Nie potrzebujemy stolicy pełnej drapaczy chmur, dlatego musimy bardzo dokładnie sprawdzać, jaki wpływ na kształt miasta mają wysokie budynki.
Kiciński podkreśla, że rada, oprócz spraw stricte architektonicznych, chce także zajmować się innymi rzeczami, m.in. ochroną warszawskich parków i zieleni czy też promocją transportu publicznego w centrum miasta.