Architektura wybaczenia
ArchitekturaMladen Petrov, 'Eurobuild CEE": Kiedy zaczął Pan myśleć o projektowaniu?
Zvi Hecker, architekt: To proste. Wszystko zaczęło się podczas II wojny światowej. W wieku 11-14 lat mieszkałem w Samarkandzie w Uzbekistanie. Moim nauczycielem plastyki był student architektury. Znakomicie rysował. Popołudniami zabierał mnie ze sobą i rysowaliśmy ruiny niezwykłych budowli architektury muzułmańskiej. Kilka lat później - gdy miałem 14 lat - byłem już architektem. Choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.
Dlaczego wokół nas jest tak wiele brzydkiej architektury. Kogo należy za to winić?
Spójrzmy na XIX wiek - ówcześni architekci pozostawili po sobie fantastyczne domy, piękne ulice, przestrzeń przyjazną dla wszystkich. Dziś zadajemy sobie pytanie, jak to możliwe, że do zaprojektowania przyzwoitego domu potrzebujemy geniusza. Być może wartość gruntów stała się nieproporcjonalnie wysoka w stosunku do tej z XIX wieku? Mam wrażenie, że obecnie nie tworzy się dla dobra ogółu, lecz dla dobra inwestora. Dzięki technologii możemy budować wysoko. Jednak poszczególne projekty nie pasują do siebie, ponieważ należą do różnych inwestorów. A oni są zainteresowani wyłącznie maksymalnym wykorzystaniem gruntu.
Rosnące ceny gruntów przyczyniają się do budowy drapaczy chmur. Miasto, w którym spędził Pan większość swojego życia, czyli Tel Awiw, w coraz większym stopniu staje się miastem wieżowców. Jak Pan to ocenia?
Tel Awiw - od lat 50. ubiegłego wieku - jest w rękach tak zwanych ?kablanim", co po hebrajsku oznacza zarówno inwestorów, jak i budowniczych. To miasto zostało zbudowane praktycznie przez nich. Mimo, że korzystają z usług architektów, to ostatecznie sami decydują, co ma powstać. Obowiązuje jedna banalnie prosta zasada - im więcej masz pieniędzy, tym wyższy budynek.
Wyczuwam, że nie jest Pan zwolennikiem drapaczy chmur...
Nie lubię wysokościowców w dzielnicach o niskiej zabudowie. Takie budynki powstają bez poszanowania ludzi, którzy żyją wokół. Zacieniają sąsiednie domy, dramatycznie pogarszając jakość życia okolicznych mieszkańców. Wielopoziomowe parkingi podziemne oznaczają także maksymalną eksploatację ziemi. Mieszkańcy drapaczy chmur cieszą się z dobrej jakości życia. Jednak w mieście trzeba myśleć też o tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na mieszkanie w wysokościowcu.
Jak opisałby Pan współczesną izraelską architekturę?
Stała się narzędziem politycznym. Obawiam się, że współczesny izraelski budynek ma niewiele wspólnego z tym, co nazywamy architekturą. Banalność jest bowiem wymogiem systemu politycznego, który niestety okazał się największym inwestorem. Cała reszta jest tylko kopią tego, co robi się poza granicami Izraela. Przygnębia mnie to. Wczesne budynki w Izraelu były inne - architekci nie importowali architektury. Próbowaliśmy ją eksportować. Architektura Izraela była znana na całym świecie. Była świeża, całkowicie niezależna. Proszę nie zrozumieć mnie źle - wtedy też mieliśmy do czynienia z inwestorami i ich spojrzeniem na świat. I zawsze była presja polityczna. Niestety architekci poddali się. Kiedyś budowali mniej, ale efekty ich pracy były znakomite. Dziś jest odwrotnie.
Czy to dlatego postanowił Pan przenieść swoją pracownię do Niemiec?
Wielu rzeczy w życiu nie da się zaplanować, one po prostu się dzieją. Nie planowałem pracy w Niemczech. Wygrałem kontrakt, a później dwa kolejne. Jednak w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem tam nie tylko dlatego, że wygrywałem konkursy. To było ciekawe doświadczenie: budować w Europie, po tylu latach pracy w Izraelu.
Czy zwycięstwo w konkursie na pierwszą po wojnie żydowską szkołę w Berlinie oznaczało, że musiał stoczyć Pan osobistą walkę jako Żyd pracujący w Niemczech?
W pewnym stopniu byłem poza Holocaustem. Lata wojny spędziłem z rodziną w Uzbekistanie. Najpierw Stalin wysłał nas na Syberię i choć nie było to jego zamiarem, w ten sposób nas ocalił przed nazistami. Oczywiście, jak wszyscy inni, straciłem krewnych w Holokauście. Wiem dokładnie, co działo się w Niemczech, lecz trzeba powiedzieć, że dzisiejszy Berlin jest wyjątkowo liberalnym miastem, jednym z najbardziej liberalnych w Europie. Jednak, szczerze mówiąc, Holocaust powraca w moich snach. Jestem świadomy historii, tworząc projekty upamiętniające te tragiczne wydarzenia. Jednak moim zdaniem karanie pokoleń, które są dalekie od tego, co się stało, nie jest dobrym pomysłem. Wybaczenie także jest pewnego rodzaju karą. Mój projekt Muzeum Holocaustu w Berlinie przewiduje piękny plac, na którym ludzie mogą usiąść, tak jak na Schodach Hiszpańskich w Rzymie, i cieszyć się sobą. Nazwałem to miejsce Placem Żydowskim, żeby ludzie wiedzieli, jakie jest jego znaczenie. Jednak nigdy nie zmienię pięknego miejsca w cmentarz.
Projektuje Pan także synagogi. Czy architekt musi być wierzący, żeby podjąć się takiego zadania?
Słuchając pańskiego pytania, przypominam sobie pracę nad Muzeum Historii Palmach w Tel Awiwie. Palmach to podziemna organizacja wojskowa społeczności żydowskiej walcząca z Brytyjczykami o niepodległy Izrael. Podczas otwarcia muzeum usłyszałem od członków Palmach, że mój projekt najlepiej oddaje ich ideały. Jest to dla mnie fascynujące, ponieważ nigdy nie byłem członkiem Palmach i niewiele wiedziałem o ich działalności. Idąc tym tropem - nie muszę być chrześcijaninem, żeby zaprojektować kościół ani Żydem, żeby zbudować synagogę.
Jest Pan także malarzem. Co dobry architekt powinien robić lub czytać po pracy, żeby rozszerzać swoje horyzonty? Mam na myśli coś innego niż literatura branżowa...
Wie Pan, ktoś kiedyś powiedział, że są trzy rzeczy konieczne do tego, by tworzyć dobrą architekturę.
Jakie rzeczy?
O to chodzi! Nikt nie wie.
Podróż Zvi Heckera
Architektura Zvi Heckera łączy w sobie geometrię, modułowość i asymetrię. Dobrze znanymi przykładami opartymi na geometrii są: Spiral Apartment House (Spiralny Dom) (1981-1989) w izraelskim Ramat Gan oraz Heinz-Galinski-Schule (1992-1995) w Berlinie. Są cenione z powodu swojej złożoności. Ze względu na ekspresyjność, projekty Zvi Heckera są porównywane z dziełami Antonio Gaudiego. Po założeniu własnej pracowni, na początku lat 50., Zvi Hecker zaprojektował wiele obiektów - muzeów, szkół, instytucji religijnych i pomników, budynków publicznych i mieszkalnych - zarówno w Izraelu, jak i poza jego granicami. Prowadzi także wykłady w Kanadzie, USA, Izraelu i Austrii. Na liście jego projektów znajdują się: Szkoła Żydowska w Berlinie, Muzeum Historii Palmach w Tel Awiwie, Berlin Mountains, Muzeum Wojska w Jerozolimie, Pomnik Holocaustu w Berlinie, bukareszteńskie City Center oraz Centrum Kultury Żydowskiej w Duisburgu. W Polsce jest autorem koncepcji Amber Baltic Apartments w Międzyzdrojach. Uczestniczył także w konkursie na projekt Muzeum Historii Żydów Polskich oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Sztuki w Krakowie oraz Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.