Mur głową przebijesz
BudownictwoPolska branża budowlana musiała poradzić sobie z pandemią, zastojem na placach budów i naruszonymi łańcuchami dostaw. Teraz mierzy się z pełnym pakietem skutków wojny w Ukrainie, inflacją, rosnącymi kosztami materiałów budowlanych, presją na wzrost wynagrodzeń i mniejszą liczbą nowych projektów. – Rok 2022 można uznać za jeden z najtrudniejszych w historii rodzimej branży budowlanej od lat 90. XX wieku. Wybuch wojny w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, która od samego początku konfliktu odgrywa kluczową rolę w transporcie pomocy humanitarnej i wojskowej dla walczącej Ukrainy, zainicjował okres bezprecedensowych zawirowań w sektorze budownictwa. Z uwagi na bliskość działań wojennych, wielkość rynku oraz fazę cyklu koniunkturalnego można zaryzykować stwierdzenie, że natężenie negatywnych zjawisk, które niekorzystnie oddziaływały na funkcjonowanie branży budowlanej w 2022 roku, było w Polsce zdecydowanie większe niż w innych krajach regionu CEE – uważa Damian Kaźmierczak, główny ekonomista w Polskim Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB).
Z kolei Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego z firmy Spectis, spodziewa się, że w nadchodzących miesiącach polski rynek budowlany podzieli los swoich sąsiadów. – Oczekiwane w 2023 roku spowolnienie w budownictwie w podobnym stopniu odnotowane zostanie we wszystkich krajach regionu. Wszystkie doświadczają bowiem tych samych trudności, czyli gwałtownie kurczącego się rynku budownictwa mieszkaniowego, co jest wynikiem rosnących stóp procentowych, oraz nadchodzącego dołka w inwestycjach publicznych, w dużej mierze będącego efektem przejścia pomiędzy dwoma siedmioletnimi budżetami unijnymi – wskazuje Bartłomiej Sosna.
Czekając na KPO
Kwestia funduszy unijnych nie wszędzie jednak wygląda tak samo, bo – przypomnijmy – w przeciwieństwie do większości państw objętych programem, Polska nie korzysta jeszcze ze środków z Krajowego Planu Odbudowy UE. Czyli niełatwa w całej Europie sytuacja staje się u nas jeszcze trudniejsza. – W Polsce obserwujemy stałe wzrosty cen, wyraźne spowolnienie inwestycji mieszkaniowych i samorządowych. Niedostępność dla Polski funduszy unijnych z Krajowego Planu Odbudowy wpłynęła destabilizująco na rynek inwestycji – zarówno w budownictwie kubaturowym, jak i kolejowym – wylicza Cezary Łysenko, członek zarządu, Budimex, dyrektor dywizji Budownictwo Infrastrukturalne. Ten sam problem dotyczy także spółki ZUE. – Sytuacja przetargowa, z którą mamy do czynienia w kraju, nie była naszą motywacją, ale na pewno przyspieszyła nasze działania. Polska w tej chwili nie ma środków z KPO i nie może ich konsumować. Ale istotne jest to, że firma, żeby się rozwijać, musi zdobywać coraz to nowe rynki. Pracując dla różnych klientów, do pewnego stopnia uniezależniamy się od wahnięć, które mamy w tej chwili na rynku polskim – mówi Wiesław Nowak, prezes zarządu i dyrektor generalny ZUE.
Kierunek – zlecenie
Polskie firmy traktują rozpoczęcie działalności za granicą jako element swojego rozwoju i geograficzną dywersyfikację aktywności, więc zazwyczaj po zbudowaniu silnej pozycji w Polsce rozglądają się za kolejnymi rynkami. Oczywistym kierunkiem w naszym regionie są Niemcy, kraj z dużą i zamożną gospodarką. – Na rynku niemieckim działamy wspólnie ze spółką zależną Budimex Bau, w obszarze budownictwa infrastrukturalnego oraz kubaturowego i przemysłowego. Spółka niemiecka realizuje kontrakty mostowe o łącznej wartości blisko 18 mln euro. Ponadto w 2022 roku zarejestrowano w Niemczech drugą spółkę, RailBX, która ma w przyszłości wykonywać prace związane z budową i modernizacją kolejowej sieci trakcyjnej – podaje Cezary Łysenko z Budimeksu.
Od 2021 roku Budimex obecny jest także w Czechach (Budimex Construction Prague) oraz na Słowacji (Budimex Slovakia). – W grudniu 2022 roku rozpoczęliśmy prace przy budowie słowackiego węzła autostradowego D1/D4. Wartość oferty wynosi 110 mln 850 tys. euro netto – to aktualnie największy kontrakt zagraniczny Budimeksu – podkreśla z dumą Cezary Łysenko.
Zdobycie kontraktu, tym razem w Rumunii, ogłosiło w tym roku ZUE. Polsko-rumuńskie konsorcjum, w skład którego wchodzi polska spółka, będzie modernizować wybrane odcinki linii kolejowych w Rumunii. – Rynkiem zagranicznym interesujemy się od wielu lat. W 2014 roku zrealizowaliśmy duży kontrakt na Słowacji, przebudowując infrastrukturę miejską i tramwajową w Koszycach, a w latach 2016-2020 biuro z naszej grupy projektowało (we współpracy z zespołem z Bułgarii) modernizację kilku linii kolejowych – wylicza Wiesław Nowak. – Nasz najnowszy kontrakt w Rumunii jest konsekwencją długoterminowych planów i wcześniejszych działań na rzecz wyjścia z usługami poza teren Polski. To pierwsza nasza umowa na tak dużą skalę – zadania, które będziemy realizowali wspólnie z naszym konsorcjantem, mają łączną wartość około 1 mld zł – podaje prezes ZUE.
Duże zagraniczne kontrakty polskich firm, choć coraz częstsze, nie są jednak powszechne. – Wciąż stosunkowo rzadko polskie firmy za granicą zajmują się generalnym wykonawstwem, dużo częściej są angażowane jako podwykonawcy w różnych specjalizacjach – od robót żelbetowych po prace instalacyjne i wykończeniowe – ocenia Bartłomiej Sosna.
Analizy potencjału i marzenia o Ukrainie
Prezes zarządu ZUE podaje, że jego firma bada możliwości pracy również w innych krajach poza Polską, nie tylko w Rumunii. – Jesteśmy zainteresowani państwami, które są w Unii Europejskiej, bo mechanizmy prawne są jasne i zrozumiałe, a różnice nieduże – wskazuje Wiesław Nowak. – Poza Rumunią interesuje nas Bułgaria i kraje bałtyckie, a także rynek niemiecki. Ale do ekspansji podchodzimy ze spokojem, decyzje odnośnie do poszczególnych debiutów zamierzamy podejmować we właściwym momencie – mówi prezes ZUE.
Takie podejście wydaje się rozsądne i – na szczęście – raczej przeważa, jako że do wyjścia poza granice Polski trzeba się dobrze przygotować. – Przy ocenie potencjału kraju patrzymy na plany inwestycyjne, które dane państwo chce realizować, ale też na to, w jaki sposób dotychczas realizowało ono różne zadania i jak wykorzystywało środki unijne. Co oczywiste, szukamy takich krajów, w których procesy te przebiegają sprawnie – podkreśla Wiesław Nowak, zwracając uwagę na jeszcze jeden czynnik. – Bierzemy pod uwagę sytuację polityczną w danym kraju, bo ona również ma wpływ na to, jak przebiegają pewne procesy, np. czy projekty są realizowane czy wstrzymywane – wskazuje prezes spółki.
Wiesław Nowak podaje, że złożenie każdej oferty wymaga mniej więcej roku przygotowań. Zanim ZUE przystąpi do kolejnych postępowań przetargowych, planuje zakończyć projekt modernizacji linii kolejowych w Rumunii, policzyć marżę i dokonać ostatecznej oceny opłacalności przedsięwzięcia.
Z kolei Budimex planuje dalszy rozwój na rynku niemieckim i słowackim, ponadto zabiega o kolejne zlecenia w Czechach, na Litwie i Łotwie. – Już teraz bierzemy udział w wielu przetargach, choć skupiamy się na pozyskaniu kontraktów infrastrukturalnych. Jesteśmy ponadto zapraszani do udziału w postępowaniach w krajach skandynawskich, spodziewamy się również, że w pewnym momencie pojawią się oferty na odbudowę Ukrainy – mówi Cezary Łysenko. O Ukrainie myśli również Mostostal Warszawa. Spółka nie prowadzi obecnie działalności poza granicami Polski, ale jej macierzysta grupa kapitałowa już realizowała i realizuje takie inwestycje. – Śledzimy i analizujemy możliwości rozwijania działalności poza Polską, rozpoznajemy też rynek w Ukrainie, która po działaniach wojennych będzie wymagała odbudowy – uważa Jorge Calabuig Ferre, wiceprezes zarządu Mostostalu Warszawa. Na podobny scenariusz szykuje się również ZUE. – Na pewno chcielibyśmy, zakładając zwycięstwo Ukrainy w wojnie, uczestniczyć w odbudowie tego kraju. Jak pewnie wszystkie firmy budowlane w Polsce, utrzymujemy z Ukrainą rozmaite kontakty. Niestety, dziś wszystko wskazuje na to, że ta wojna jeszcze potrwa – ocenia Wiesław Nowak.
Przepisy i interpretacje
Unia Europejska ułatwia polskim podmiotom funkcjonowanie w stowarzyszonych krajach, jednak – jak już wspomniano – rozpoczynanie działalności na obcej ziemi wiąże się z wieloma wyzwaniami, z prawnymi na czele. – Nieliczne polskie spółki, które nieśmiało próbują dokonywać ekspansji zagranicznej, aby uniezależnić się od wahań koniunktury w rodzimym sektorze budownictwa, napotykają poza Polską szereg barier o charakterze prawnym, które uniemożliwiają im szybkie pozyskanie nowych kontraktów na nieznanych sobie rynkach – wskazuje Damian Kaźmierczak. Przed wejściem na nowy teren trzeba poznać lokalne uwarunkowania, spełnić kryteria, które umożliwiają wykonywanie działalności w danym regionie, a także zdobyć formalne uprawnienia i zbudować zespół. – Nasza obecność na trzech zagranicznych rynkach wynika z rozwoju grupy Budimex w Polsce oraz chęci dywersyfikacji naszej działalności. Uznaliśmy, że organizacja z ponad 50-letnim doświadczeniem jest na tyle dojrzała i rozwinięta, że możemy bez wahania wejść na rynki naszych bliskich sąsiadów. Przygotowania do tego kroku trwały od dłuższego czasu – szukaliśmy i szkoliliśmy odpowiednich pracowników, zdobywaliśmy kompetencje – opowiada Cezary Łysenko.
Na kwestie związane z regulacjami prawnymi wskazuje Mostostal Warszawa. – Najpoważniejszą z barier jest oczywiście obowiązujące prawo, które za granicą może niekiedy diametralnie różnić się od tego, jakie mamy w Polsce. Wszelkie ograniczenia ujęte w przepisach, a różniące się od tych w Polsce, mogą wpłynąć na zmniejszenie konkurencyjności firmy przy staraniu się o realizowanie danej inwestycji – zauważa Jorge Calabuig Ferre.
Budimex podkreśla, że rozpoczęcie działalności w innym kraju znacznie ułatwia własny sprzęt, a także doświadczenie i wykwalifikowana kadra. – Najtrudniejsza bariera z kolei to zbudowanie odpowiedniej pozycji i rozpoznawalności na rynku zagranicznym, aby zdobyć zaufanie lokalnych i krajowych podmiotów – uważa Cezary Łysenko.
Ekspansja z konsorcjantem
Mostostal Warszawa jako drugą z najważniejszych barier przy rozpoczynaniu działalności na nowym rynku wymienia dostęp do polskich, odpowiednio wykwalifikowanych pracowników, którzy byliby otwarci na relokację. Na tę samą trudność wskazuje Damian Kaźmierczak. – Relatywnie wysokie płace w Polsce i zmiana stylu życia systematycznie obniżają skłonność polskich pracowników do wyjazdu za granicę, który jeszcze kilka lat temu był marzeniem wielu specjalistów i wiązał się ze znaczącym awansem finansowym. Dzisiaj polskie firmy muszą posiłkować się pracownikami z lokalnych rynków, którzy wprawdzie świetnie znają ich specyfikę, ale zdecydowanie więcej kosztują, dlatego na rozbudowę zagranicznych oddziałów stać tylko nieliczne przedsiębiorstwa – wyjaśnia ekspert.
Oczywiście koszty pracy zależą od tego, o jakim kraju mowa, więc polskie firmy również ten czynnik biorą pod uwagę. Przedsiębiorstwa, które długofalowo podchodzą do działalności za granicą, otwierają tam swoje oddziały lub spółki, stopniowo zatrudniając lokalnych pracowników. – Działalności w Rumunii nie chcemy zakończyć na jednym kontrakcie, dlatego założyliśmy tam oddział. Długo to przygotowywaliśmy, mamy odpowiednie certyfikaty i formalne dopuszczenia do wykonywania prac, którymi chcemy się zajmować. Zatrudniamy polskich i rumuńskich pracowników, a ci ostatni wnoszą znajomość rynku i jego uwarunkowań, a także odmiennych interpretacji unijnych przepisów – wylicza Wiesław Nowak.
Zagraniczną ekspansję, przynajmniej w początkowym okresie, zdecydowanie ułatwia wsparcie lokalnego partnera. – Kontrakt w Rumunii będziemy realizować w konsorcjum. Uznaliśmy, że warto wejść na nowy rynek z firmą miejscową, która orientuje się we wszystkich sprawach, mając wiedzę wynikającą z praktyki i doświadczenia. Na wiele pytań, na które my dopiero szukalibyśmy odpowiedzi, oni odpowiadają bez namysłu, bo te kwestie są dla nich elementarne – podkreśla Wiesław Nowak.
Megaprojekty i geopolityka
Jak podkreśla Damian Kaźmierczak, wzrost cen materiałów, paliw i wynagrodzeń przyczynił się do obniżenia rentowności realizowanych kontraktów we wszystkich segmentach budownictwa, a wielu inwestorów wstrzymało się z uruchamianiem nowych projektów inwestycyjnych. – Inwestycje publiczne, które w Polsce odpowiadają za około 50-55 proc. krajowej produkcji budowlanej i od wielu lat są motorem napędowym budownictwa, znalazły się w stanie zawieszenia w oczekiwaniu na nowe środki unijne, bez których nie rozpocznie się większość projektów energetycznych i kolejowych – przypomina Damian Kaźmierczak. Ale nawet fakt, że inne kraje w regionie mogą już realizować plany w ramach swoich KPO, nie musi automatycznie oznaczać korzystniejszej inwestycyjnie sytuacji. – Analiza rynków czeskiego i słowackiego pokazuje, że przetargów jest tam jeszcze mniej niż w Polsce. Obserwujemy również znaczną presję cenową ze strony naszej konkurencji, co powoduje, że wygranie postępowania za granicą nie jest łatwe – ubolewa Cezary Łysenko.
Nasz kraj, mimo obecnych trudności, jest na tle regionu dobrym i dużym rynkiem. – Od przystąpienia do Unii Europejskiej w 2004 roku Polska jest największym placem budowy w Europie, a duże projekty infrastrukturalne przyciągnęły liczne podmioty z zagranicy i przyczyniły się do skokowego rozwoju wielu polskich firm budowlanych – przypomina Damian Kaźmierczak.
Dlatego wiele firm budowlanych, zamiast ryzykować debiut za granicą, woli szukać innych szans w Polsce, wchodząc w nowe dla nich sektory budownictwa, np. te związane z infrastrukturą energetyczną czy kolejową – w nich można spodziewać się wkrótce dużych przetargów. – Z zaciekawieniem przyglądamy się ostatnim porozumieniom w zakresie budowy nowej infrastruktury, w tym linii Kolei Dużych Prędkości – informuje Jorge Calabuig Ferre z Mostostalu Warszawa. Na znaczenie dużych, państwowych inwestycji wskazuje także Bartłomiej Sosna: – To, co w najbliższych latach odróżnić może Polskę od krajów regionu, to planowane megaprojekty budowlane, takie jak budowa elektrowni jądrowych, morskich farm wiatrowych czy Centralnego Portu Komunikacyjnego – wylicza ekspert Spectisa.
Jednak takie podejście zakłada, że Polska pozyska wkrótce znaczne środki unijne, głównie z KPO, co nadal nie jest pewne. Potrzebna jest też stabilizacja gospodarcza, a trudno o nią w kraju, w sąsiedztwie którego trwa konflikt zbrojny. – Istnieje ryzyko, że – wynikający z wojny – planowany wzrost nakładów o charakterze militarnym może skutkować ograniczeniem finansowania publicznych inwestycji budowlanych – ostrzega Bartłomiej Sosna.