Outsourcingowa manna
Biura i projekty wielofunkcyjneW Polsce może powstać około 20-30 nowych centrów biznesowych, które będą potrzebować powierzchni biurowych - wynika z danych Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce (ang. ABSL). Aktualnie liczba centrów oscyluje wokół 300, a do wejścia na polski rynek szykują się kolejni gracze. W Polsce działa obecnie ponad 220 firm z 22 krajów, z czego 80 korporacji zagranicznych zatrudnia powyżej 100 osób i myśli o dalszej ekspansji.
Polska na czele
Polska to aktualnie jeden z najatrakcyjniejszych krajów europejskich dla firm outsourcingowych. Dla przykładu: Kraków jest obecnie w trzydziestce najgorętszych lokalizacji na świecie, a wśród miast regionu EMEA przewodzi całej stawce. Polska przejęła pałeczkę od wcześniejszych liderów - Czech i Węgier, które straciły swoją pozycję i aktualnie nie stanowią konkurencji dla polskiego rynku. - Polska dla sektora BPO jest nadal najciekawszą propozycją lokalizacyjną. Inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej nie stanowią zagrożenia dla rozwoju tej branży na rynku polskim. Naszą konkurencją stają się jednak kraje Dalekiego Wschodu takie, jak: Indie, Chiny i Filipiny. W dalszej perspektywie może nam wyrosnąć konkurencja w postaci Ukrainy, która aktualnie nie jest wystarczająco stabilna politycznie i ekonomicznie, ale nie różni się od Polski pod względem kosztów - komentuje Krystian Bestry, wiceprezes Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce oraz dyrektor zarządzający Infosys BPO Europe.
Opinie w tej kwestii są zgodne wśród wszystkich zainteresowanych. Eksperci z firm rekrutujących pracowników dla nowych centrów outsourcingowych wskazują, że Polska jest zdecydowanym liderem. - Na kolejnych miejscach pod względem ilości tego typu inwestycji są odpowiednio: Czechy, Węgry, Rumunia, Słowacja i Bułgaria. Podobnie jest pod względem liczby osób zatrudnionych w sektorze. W regionie pracuje około 220 tys. osób, z czego prawie 40 proc. w Polsce. W Czechach jest to ponad 40 tys., na Węgrzech i w Rumunii po około 32 tys., na Słowacji 22 tys., a w Bułgarii 13 tys. W Polsce - 85 tys., a pod koniec 2012 według przewidywań ABSL przekroczymy 100 tys. osób. Wzrost zatrudnienia wynika nie tylko z tego, że powstają nowe centra - również te istniejące mają zamiar się rozwijać i budować swoje oddziały w innych polskich miastach - mówi Małgorzata Jasińska, dyrektor ds. klientów korporacyjnych CEE w firmie doradztwa personalnego Hays.
Największy przyrost projektów BPO w ostatnich latach odnotowały Bułgaria i Rumunia. Eksperci podkreślają jednak, że oba te kraje mają niższą bazę i dwa-trzy nowe projekty to już znaczące inwestycje. Nie należy ich jednak lekceważyć. - Proces migracji inwestycji typu BPO z Polski do innych krajów regionu cały czas trwa, ale skala zjawiska jest względnie niska, przeważnie z powodu bardzo specyficznych wymagań inwestorów. Na przykład w Rumunii usługi świadczone w języku francuskim mogą być dostarczone po istotnie niższym koszcie niż w Polsce - zauważa Krzysztof Jedziniak, menedżer firmy doradczej A.T. Kearney.
Skąd zainteresowanie Polską? W porównaniu z takimi krajami, jak np. Węgry, Polska jest ceniona za stabilność polityczną i ekonomiczną. Dużą rolę odgrywają także duże umiejętności adaptacyjne polskich pracowników, ich wiedza i doświadczenie, dostępność dobrze przygotowanych i znających języki absolwentów, niskie koszty pracy w porównaniu z rynkami Europy Zachodniej, dostępność nowoczesnej powierzchni biurowej oraz lokalizacja geopolityczna.
Outsourcingowa mapa Polski
Eksperci zwracają uwagę, że następuje zmiana mapy lokalizacji wewnątrz kraju. Wciąż najsilniejszym ośrodkiem jest Warszawa. Obecnie w budowie jest około 1 mln nowej powierzchni biurowej, z czego połowa przypada na stolicę. - Ilość powierzchni niewynajętej bardzo dobrze odzwierciedla aktywność deweloperów w danym mieście. Tak więc popularnością cieszy się wciąż Warszawa, gdzie poziom pustostanów wynosi około 7 proc., w Krakowie to 8-9 proc., w Łodzi około 16 proc. Najlepiej prezentuje się natomiast Wrocław, który ma zaledwie 3 proc. powierzchni niewynajętych w stosunku do powierzchni już istniejących - tłumaczy Julita Spychalska, dyrektor z zespołu reprezentacji najemców Jones Lang LaSalle. Z letargu budzą się natomiast miasta regionalne takie, jak np. Bydgoszcz i Toruń. - Mniejsze ośrodki, typu Opole, Radom, Rzeszów, Białystok i Olsztyn są w kręgu zainteresowań najemców z branży nowoczesnych usług biznesowych. Teraz pracę muszą wykonać deweloperzy - komentuje Jakub Sylwestrowicz, dyrektor z zespołu reprezentacji najemców Jones Lang LaSalle. Jest to istotne zwłaszcza dlatego, że przy wyborze miejsca na biuro preferowane są te miasta, które oferują duży wybór nowoczesnej powierzchni biurowej. - Największy popyt (ponad 50 proc.) generują te firmy, które już istnieją w Polsce. Mają one plany długofalowe, poszukują drugiego miasta do rozwoju działalności i obserwują lokalizacje spoza ścisłej czołówki. To doświadczeni najemcy, którzy oprócz atrakcyjności danego miejsca uwzględniają także stawki czynszów w tamtejszych obiektach. Starają się zoptymalizować koszty, dlatego często wybierają lokalizacje w mniejszych miastach. Mogą także zaczekać dłużej na budynki optymalne - zauważa Krystian Bestry. Według niego do gry weszły już: Poznań, Łódź i Trójmiasto, Szczecin i Lublin, a najemcy zaczynają rozpoznawać rynek w małych ośrodkach, w których liczba mieszkańców wynosi ok. 100 tys. W ostatnim czasie ogłoszono kilka debiutów firm z tego sektora. Do Trójmiasta wchodzi spółka Bayer, która do końca tego roku chce otworzyć swoje Centrum Finansowo-Księgowe w Gdańsku (warto dodać, że miasto rywalizowało o tę umowę m.in. z Wilnem i Tallinnem). Aktualnie rozgląda się za odpowiednim biurowcem. Docelowo w firmie będzie pracować 200 osób. Ciągle rozwija się także Centrum Analiz Thomson Reuters, które już zatrudnia 1 tys. osób, a wkrótce będzie poszukiwać miejsca dla kolejnych pracowników. W ten sposób w Trójmieście funkcjonują także inne firmy: Sony Entertainment, Geoban, Arla Foods, First Data czy Metsä Group. - W Poznaniu, ze względu na większą dostępność pracowników ze znajomością języka niemieckiego, rozwijają się takie marki, jak np. IKEA czy Bridgestone. Natomiast w Łodzi lokują się firmy o nieco mniej rozpoznawalnych brandach - dodaje Krystian Bestry.
Deweloperzy w akcji
Rozwój sektora tworzy bardzo dobry klimat inwestycyjny do realizacji nowych projektów biurowych, dostosowanych do potrzeb najemcy BPO. Nadal aktywni są deweloperzy w Warszawie, gdzie w pierwszym kwartale tego roku oddano do użytku 47,8 tys. mkw., a kolejne 265 tys. mkw. powstanie do końca roku (dane z raportu firmy Jones Lang LaSalle ?Warszawski Rynek Biurowy I kw. 2012 r."). Ożywienie widać także w Trójmieście - aktualnie w budowie jest tam 95,3 tys. mkw. oraz we Wrocławiu, w którym deweloperzy przygotowują 107 tys. mkw. (dane z raportu firmy Jones Lang LaSalle ?Największe rynki biurowe poza Warszawą I kw. 2012 r."). Jak mówią sami zainteresowani, jest dla kogo budować. - BPO/SSC rozwija się dynamicznie od kilku lat. Ten trend cały czas wzrasta. Obecnie w Trójmieście w tej branży pracuje ponad 13 tys. osób, co przekłada się na wynajem ponad 1/3 nowoczesnej powierzchni biurowej, która jest dostępna w tej aglomeracji. Według naszych obliczeń, firmy z sektora BPO zajmą w naszych trójmiejskich obiektach klasy A nawet ponad 50 proc. powierzchni - komentuje Maciej Brożek, dyrektor ds. komercjalizacji firmy Torus. Z kolei Edward Laufer, prezes zarządu firmy Vantage Development, działającej głównie na rynku wrocławskim, wskazuje, że obecnie widać poruszenie wśród najemców BPO/SSC we Wrocławiu, który przoduje na rynku lokalnym i jest rozpoznawalny jako miasto biznesowe. - Widzimy zainteresowanie firm z tego sektora głównie powierzchniami typu open space. W związku z tym mamy zapytania dotyczące nowego etapu projektu Promenady Epsilon - mówi Edward Laufer.
Budowanie obiektów, które spełniają wymogi branży BPO, jest specyficzne. Tacy najemcy muszą mieć spory zapas dostępnej powierzchni. - Średnie zatrudnienie w centrum usług wynosi około 300 pracowników. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że na jedną osobę potrzeba około 10-12 mkw., to oznacza, że firmy wynajmują nie mniej niż 3 tys. mkw. Ale to nie wszystko. Wraz z rozwojem, czyli przejmowaniem nowych projektów i kolejnymi rekrutacjami, rośnie zapotrzebowanie na jeszcze większe powierzchnie - mówi Krystian Bestry.
O jakim standardzie mowa? - Z naszych rozmów z najemcami wynika, że wymagają oni powierzchni w klasie A. Przeważnie na piętrze i nie mniejszej niż 1,1-1,2 tys. mkw. Przestrzeń powinna być efektywna, prosta, z jak najmniejszą liczbą elementów konstrukcyjnych. Duże znaczenie ma również wysoki standard techniczny, m.in. wydajne systemy klimatyzacji i wentylacji, kontrola dostępu, bezpieczeństwo elektroenergetyczne oraz zaawansowany BMS (Building Management System), czyli system zarządzania budynkiem - tłumaczy Maciej Brożek. Z kolei Krystian Bestry dodaje, że istotne są zwłaszcza kwestie techniczne dotyczące sterowania oświetleniem, podnoszonych podłóg, elastyczności przestrzeni, która musi umożliwiać zmianę aranżacji. - Ze względu na specyfikę pracy w korporacji typu BPO i konieczność zachowania poufności danych, najemcy wybierają obiekty na planie kwadratu, ewentualnie trójkąta. Nie sprawdza się natomiast projekt na planie prostokąta - wyjaśnia Krystian Bestry.
Najważniejsze jest jednak to, że nowi najemcy potrzebują na rozpoczęcie działalności od 3-6 miesięcy. W związku z tym budynki powinny być praktycznie ukończone, by w krótkim czasie można było się do nich wprowadzić. To kwestia decydująca. Bez odpowiedniej oferty ani miasto, ani deweloper nie mogą liczyć na zainteresowanie tego sektora. Popyt, który wytworzyły lokujące się w Polsce centra usług wspólnych czy biznesowych, to doskonały bodziec do powiększenia zasobów polskich powierzchni biurowych. Teraz ruch należy do deweloperów. Ich aktywność pozwoli zaspokoić apetyty najemców, a im samym czerpać z tego zyski. Z kwestią dostępności biur wiąże się również pojęcie budowania spekulacyjnego. Deweloperzy chcą odejść od tego typu nazewnictwa, ponieważ nie oddaje ono właściwie charakteru takiego działania i jest źle postrzegane przez banki. - W przypadku sytuacji, z którą mamy do czynienia, budowa obiektów ?do przodu" to próba właściwego wykorzystania koniunktury. Nie ma to nic wspólnego z budowaniem spekulacyjnym, ponieważ w tej sytuacji trzeba bardzo precyzyjnie określić popyt, aby wybudować takie obiekty, które najlepiej trafią w oczekiwania przyszłych najemców - mówi Maciej Brożek. - Dla nas ma to sens. Musimy mieć duży wybór - dodaje Krystian Bestry.
Impuls do rozwoju rynku powierzchni biurowych elektryzuje deweloperów. Nowe projekty sprofilowane na najemców sektora nowoczesnych usług biznesowych nie tylko podwyższają standard polskich inwestycji, ale przede wszystkim zwiększają atrakcyjność kraju i przyciągają zainteresowanych.