EN

Czy mówi pan po architekturalsku?

Znany grecki architekt i urbanista Sotiris N. Papadopoulos wyjaśnia, gdzie tkwią przyczyny niechętnego nastawienia władz i społeczeństwa do projektów, które wybiegają w przyszłość

 

Mladen Petrov, „Eurobuild CEE”: Często słyszy się o tym, że nagradzane projekty budynków publicznych nie są ostatecznie realizowane ze względu na – nazwijmy to – protesty publiczne. Zwycięskiemu architektowi zostaje tylko dyplom i nagroda pieniężna…

Sotiris N. Papadopoulos: Ja nie do końca to rozumiem. Pierwsza nagroda to pierwsza nagroda. Jeżeli w otwartym publicznym konkursie lub przetargu architekt otrzymał nagrodę za projekt, powinien mieć prawo zobaczyć jego realizację. Taka jest zasada. Pierwsza nagroda w konkursie oznacza, że jest to najlepsze dzieło. Potrzeba jednak czasu na to, aby budynek się sprawdził, wtopił w otoczenie i aby mieszkańcy go wypróbowali. Opinia publiczna nie zawsze chce dać projektowi ten czas, a ja, jako architekt nie zawsze ufam jej osądom. Nie oznacza to, że lekceważę opinię publiczną. Szanuję ją i dlatego właśnie odbywają się konkursy – głos publiczny powinien być słyszalny w konkursie poprzez organizacje architektoniczne, których członkowie wchodzą w skład jury.

Czy opinia publiczna zdaje sobie sprawę z tego, że jest w tych konkursach reprezentowana? Nie sądzę…

Jest jeszcze inna zasadnicza sprawa – budżet lub tak zwane interwencje polityczne. Powiedzmy, że zaprojektowałem budynek publiczny, mając określony budżet. Następnie pojawiają się lokalne władze z radykalnymi sugestiami co do redukcji kosztów. Oczywiście, władze chcą wydać na realizację projektu mniej niż wymaga tego budżet. I to stanowi problem. W procesie redukcji kosztów oryginalny projekt zaczyna tracić swoją tożsamość. To, co powstaje, może być w efekcie zupełnie różne od tego, co architekt zaprojektował i za co otrzymał nagrodę. Projektujemy tygrysa, końcowym efektem jest kot, a wtedy opinia publiczna zaczyna krytykować efekt końcowy, nie posiadając najistotniejszych informacji „zza kulis”. Rozumie pan, co mam na myśli?

 

Dokładnie.

Łatwo jest krytykować nie znając całej kuchni przedsięwzięcia. Szczególnie politycy – choć znają fakty – wykorzystują „plotkarskie” komentarze publiczne do rozgrywania różnych gierek. To zjawisko jest, niestety, bardzo powszechne – przynajmniej w Grecji.

 

Wydaje mi się, że ludzie w mojej części Europy uwielbiają krytykować.

Zasadniczo jest to zdrowe. Jednak Rada Architektoniczna Europy (Architectural Council of Europe), której jestem członkiem, opublikowała ostatnio interesujące badania, z których wynika, że w większości europejskich krajów architekci nie zajmują na drabinie społecznej tak wysokiej pozycji, jak na przykład lekarze czy prawnicy. Co to oznacza? Zwykli ludzie nie rozumieją tego, co robimy. Zdarzali mi się już klienci, którzy stwierdzali: no cóż, zasadniczo cała pańska praca polega na rysowaniu na papierze i ośmiela się pan żądać za to aż tyle pieniędzy? Ludzie po prostu nie rozumieją, jak duży wysiłek i wiedza stoją za każdym punktem lub linią na rysunku. To kwestia braku stosownego wykształcenia. W Finlandii, która jest krajem posiadającym tradycje architektoniczne, nasza praca cieszy się wysokim uznaniem. Na to trzeba czasu. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków dotyczących Europy Środkowo-Wschodniej. Tutaj gusta są w dużym stopniu dyktowane przez efekciarskie czasopisma na temat projektowania i urządzania wnętrz. One określają, co jest trendy, a co nie. Nie lubię generalizować, ale większość takich pism zbyt łatwo wpada w entuzjazm. Choć zapewne posiadają podstawy wiedzy z zakresu estetyki, nie przekazują jej czytelnikom. Im chodzi głównie o to, by były atrakcyjne i by same się reklamowały, co jest bardzo niebezpieczne dla architektury.

 

Czy zatem jesteśmy gotowi na tę odważną, świeżą architekturę? Czy może 
– twardo wierząc, że nasze piękne, stare, europejskie miasta nie stanowią dobrego miejsca dla awangardy – będziemy nadal akceptować śmiałe projekty, aby później je odrzucać?

Cóż, uważam, że architektura powinna podejmować ryzyko i odważnie promować trendy przyszłości. Ale jednocześnie mądrze jest uwzględniać warunki, w jakich żyjemy oraz ludzi, dla których świadczymy usługi. Projekt Kaplicky’ego w Pradze nie jest adresowany do większości, lecz jako społeczeństwo powinniśmy eksperymentować i pozwalać, by czas określił jego wady i zalety. Jednym z błędów, jakie mogą popełniać architekci, jest używanie bardzo skomplikowanego języka architektury, w którym opinia publiczna – ostateczny odbiorca projektu – po prostu nie mówi i którego nie rozumie. Dlatego, jako grupa zawodowa, powinniśmy być bardziej otwarci, musimy równolegle tworzyć dzieła i wydarzenia oraz edukować społeczeństwo. Trzeba ludziom pokazywać, w zrozumiałym dla nich języku, o co chodzi w architekturze. Jesteśmy dość zamkniętym społeczeństwem. Wystawy architektoniczne powinny przejść radykalną ewolucję i stać się bardzo otwartymi wydarzeniami. Nawet ja sam mam trudności ze zrozumieniem tekstów w panelach i katalogach wystawowych. Czytam tekst napisany przez kolegę po fachu i po prostu nie wiem, co on chce mi przekazać. Dla dobra architektury, sposób przekazywania treści, szczególnie na użytek wystaw, powinien zostać zmodyfikowany, aby był bardziej przystępny, a zarazem bardziej atrakcyjny i naprawdę kształcący dla opinii publicznej. Niestety, większość publicznych imprez z dziedziny architektury to wydarzenia zamknięte, przeznaczone głównie dla architektów i niewielkiego kręgu wtajemniczonych. ν

 

Wizytówka:

Od roku 1975 Sotiris Papadopoulos realizuje szeroką gamę prac projektowych, badawczych i konsultacyjnych z dziedziny architektury, urbanistyki i realizacji nieruchomości. Uczestniczył w wielu konkursach architektonicznych, w których zdobył 15 nagród – 8 spośród 15 nagrodzonych projektów zrealizowano, w tym Ratusz na przedmieściach Aten, centralę Greckiej Izby Technicznej, budynki instytucji kształcenia, czy projekt systemu korporacyjnego Transit.

Kategorie