EN

Pingwiny na inspekcji

Case study
Widziana z lotu ptaka ma kształt gwiazdy z trzema ramionami. Jej konstrukcja powstaje z prefabrykowanych modułów, które w drodze z fabryki na plac budowy przepłynęły oceanem ponad 40 tys. kilometrów. Nowa polska stacja antarktyczna ma być gotowa w 2024 roku

Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego, którą prowadzi Instytut Biochemii i Biofizyki PAN, znajduje się na wyspie Króla Jerzego, 120 km na północ od Antarktydy. W 1977 roku jej główny budynek stanął kilkanaście metrów od brzegu morza, ale dziś, na skutek zmian klimatycznych i podnoszenia się poziomu oceanu, fale sztormowe niebezpiecznie zbliżają się do zabudowań. Przez lata konstrukcja zniszczyła się i postarzała, polscy polarnicy potrzebowali więc nowego miejsca. W 2015 roku architekci z pracowni Kuryłowicz & Associates opracowali projekt nowej stacji. Projekt wykonawczy przygotowało konsorcjum firm Demiurg i Home of House, za realizację wziął się Dekpol Budownictwo, a produkcją betonowych i stalowych elementów konstrukcji zajęła się – należąca do grupy Dekpol – spółka Betpref. Budowa stacji jest możliwa dzięki dotacji w wysokości 88 mln zł, którą w 2018 roku przyznało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Marcheweczka z własnego ogródeczka

I projekt, i realizację trzeba było dostosować do warunków, które narzuca Antarktyka. Niskie temperatury, bardzo silne wiatry i wysoka wilgotność – w takim klimacie plac budowy nabiera ekstremalnego charakteru, a budynki poddawane są prawdziwym crash testom. Architekci zaproponowali zaskakującą budowlę o ekstrawaganckiej bryle, która jednak jest perfekcyjnie przystosowana do swoich zadań i wymagającej lokalizacji. Mocno zakotwiczona w gruncie żelbetowymi stopami, wyniesiona na trzy metry w górę na stalowych podporach stacja ma zostać wykonana z klejonego drewna zabezpieczonego z zewnątrz złocistą blachą ze stopu miedzi i aluminium. Konstrukcję podzielono na trzy skrzydła, a ich kształt zaprojektowano tak, żeby szalejące tu wiatry dodatkowo dociskały bryłę do ziemi.

Budynek ma opierać się żywiołom, ale równie ważne było uwzględnienie potrzeb polarników, zwłaszcza w czasie długiej antarktycznej zimy, gdy na stacji zostaje zaledwie około 10 osób. – Podczas procesu projektowego spędził tam kilka tygodni jeden z architektów, Bartek Świniarski. Był obserwatorem pracy naukowców i uczestniczył w ich życiu pozanaukowym – opowiada Piotr Kuczyński, wiceprezes zarządu i wspólnik w pracowni Kuryłowicz & Associates. W nowej stacji zaplanowano m.in. duże okna i świetliki, żeby wykorzystać maksymalnie dzienne światło (w trakcie tutejszej zimy dzień trwa tylko około czterech godzin), bibliotekę i saunę. Architekci zaproponowali też nową przestrzeń z nową funkcją – 100-metrową szklarnię, w której będzie można hodować warzywa i inne rośliny ciepłolubne. W centralnej części stacji znalazła się dwupoziomowa przestrzeń, w której mają być organizowane wykłady i spotkania. Nowy główny budynek stacji został tak zaprojektowany, żeby w razie potrzeby można było go rozbudować.

Ekspedycja Antarktyka

W trakcie przygotowań do budowy projekt został nieco zmodyfikowany m.in. pod kątem bezpieczeństwa. – Koncepcja wnętrz uległa zmianom funkcjonalnym. Główna, centralna klatka schodowa została uwolniona od obudowy, zmodyfikowano funkcje i lokalizację niektórych pomieszczeń, dodano zewnętrze klatki ewakuacyjne, a także zmieniono konstrukcję dźwigu towarowego tak, aby obsługiwał również poziom terenu – wylicza Piotr Kuczyński. Budowa stacji badawczej w firmie Dekpol zyskała nazwę Ekspedycja Antarktyka. – To wyjątkowe i wymagające przedsięwzięcie, zarówno w zakresie logistyki, jak i wejściowego planu jego realizacji – podkreśla Michał Skowron, prezes Dekpolu Budownictwa. Produkcja i dostawy prefabrykatów żelbetowych i stalowych elementów podzielone zostały na dwa etapy. Zespół pracujący na miejscu nie ma możliwości uzupełnienia brakujących elementów. – Wszelkie zapasy są bardzo ograniczone możliwościami transportowymi, więc nie możemy sobie pozwolić na błędy w tym obszarze – wszystko, co potrzebne do robót, musi trafić na statek i bezpiecznie dotrzeć na miejsce montażu – opowiada prezes Dekpolu.

Scenariusze i próbne konstrukcje

Od początku było wiadomo, że w trakcie realizacji nie ma miejsca na pomyłki. – Etapy poprzedzające samą budowę rozłożyliśmy na czynniki pierwsze i przeanalizowaliśmy sytuacje, które mogą się wydarzyć przy załadunku, na statku czy na miejscu budowy. Jeszcze przed wyjazdem omówiliśmy dziesiątki możliwych scenariuszy – zapewnia Sławomir Młyński, członek zarządu i dyrektor ds. badań i rozwoju Dekpolu Budownictwa oraz prezes spółki Betpref.

Co ciekawe, pierwsze podejście do konstrukcji stacji z gotowych elementów odbyło się już w Polsce. – Pomiędzy ich produkcją a wysyłką do portu należało przeprowadzić próbny montaż konstrukcji stalowej, aby wyeliminować błędy projektowe czy produkcyjne. Wykonaliśmy też makietę prezentującą wszelkie rozwiązania połączeń i obróbek blacharskich na budynkach hali garażowej i sprzętu pływającego – wyjaśnia Sławomir Młyński.

Pierwszy statek z materiałami i maszynami do budowy wypłynął z Gdyni w 2020 roku, do dziś na wyspę Króla Jerzego przetransportowano już około 2 tys. ton ładunku. Niestety, czas budowy stacji wydłużył się w stosunku do pierwotnie planowanego – nawet na tym, oddalonym od Europy projekcie odcisnęły swoje piętno pandemia, wojna w Ukrainie i inflacja. Stacja ma być gotowa w 2024 roku.

Pod okiem pingwinów

Projekt jest unikalny m.in. z powodu ekstremalnych warunków towarzyszących jego realizacji. – Ten aspekt jest jednak niezależny od nas i najzwyczajniej musimy wszelkim zjawiskom pogodowym przeciwstawić swój hart ducha. Na pewno wiele czerpiemy z tej realizacji, przede wszystkim nabieramy szacunku wobec potęgi, a zarazem delikatności przyrody – przekonuje Michał Skowron.

W polskiej stacji na wyspie Króla Jerzego prowadzi się badania m.in. w dziedzinie oceanografii, geologii, glacjologii, meteorologii, biologii i ekologii. Inwestycję ze strony IBB PAN koordynuje kierownik stacji dr Dariusz Puczko, który dba m.in. o to, żeby budowa ingerowała w środowisko jedynie w minimalnym stopniu. Na Wyspie Króla Jerzego najważniejsi są jej pierwotni mieszkańcy: pingwiny, uchatki, lwy morskie, ptaki i cały złożony antarktyczny ekosystem, który od prawie pięćdziesięciu lat badają tu polscy naukowcy. – Otoczenie powinno pozostać niezmienione mimo rozległego zakresu prac budowlanych – podkreśla Michał Skowron. – Przy tematach wymagających konsultacji mieliśmy możliwość połączenia się z zespołem poprzez telekonferencję. A niepowtarzalną przyjemnością jest podglądanie „inspekcji” naszej budowy prowadzonej przez ciekawskie pingwiny – zapewnia Sławomir Młyński.

Kategorie